Był przyjacielem ludzkości. Z całą mocą bronił prawdy. Jego myśli będą żyły tak długo, jak długo uczciwy rozum i obowiązki moralne oraz prawdziwy duch praw będą znajdować posłuch, szacunek i uznanie.
Charles Louis de Secondat baron de la Brède et de Montesquieu - francuski filozof, prawnik, wolnomularz i pisarz epoki Oświecenia (1689-1755). Jego myśli są nam potrzebne. Rządzącym i rządzonym. Oto kilka z nich - na użytek dnia dzisiejszego.
X
Istnieją dwa rodzaje zepsucia. Jedno, kiedy lud nie przestrzega praw. Drugie, kiedy prawo samo w sobie przynosi zepsucie. To zło jest nieuleczalne, bo tkwi w samym lekarstwie.
Wszyscy ludzie nieśmiali posługują się groźbami. Nienawiść to cecha istot (ludzi i zwierząt) nieśmiałych, zakompleksiałych.
Kary mogą zapobiec wielu przestępstwom powszechnego zła, ale nie poprawią tego zła.
Skoro zasady rządu raz są skażone (łamanie prawa, demagogia, wrzaski w ławach rządzących itp.) wówczas nawet najlepsze prawa stają się złe. W efekcie obracają się przeciwko państwu i obywatelom.
Są różne tyranie. Nie ma okrutniejszej tyranii od tej, która się spełnia w cieniu praw i pod sztandarem niby to sprawiedliwości.
Nie słowa się karze, ale popełniony czyn, do którego użyto słów. Stają się one zbrodnią wówczas, kiedy przygotowują czyn zbrodniczy, kiedy mu towarzyszą lub następując po nim. Przewraca się wszystko na wspak, kiedy robi się ze słów główną zbrodnię, miast patrzeć na nie jako na znak głównej zbrodni.
Prawo w dzisiejszej postaci jest wiedzą, która uczy władców, do jakiego punktu mogą gwałcić sprawiedliwość, nie szkodząc własnym interesom, interesom własnej partii, własnego rządu i jego klakierów.
Chytrość na szczeblach władzy jest coraz większa. Chytrość zabija zdrowy rozsądek i roztropność. A to one powinny przewodzić obywatelom. Adwokaci wielce są zadowoleni, gdy widzą, że na każdym kroku trzeba korzystać z ich usług, sędziom zaś wcale nie sprawia przykrości sprawowanie władzy nad tymi, których naraili im adwokaci.
Trybunał Konstytucyjny. Gdy jest bardzo liczny i rozstrzyga się większością głosów czeka nas chaos i zguba. Doświadczenie bowiem uczy, że lepiej byłoby rozstrzygać mniejszością. I to jest dość naturalne. Mało jest bowiem umysłów dorzecznych, wiemy zaś dobrze i wszyscy się z tym godzą , że jest niezmierna obfitość głów będących na bakier z mądrością.
Gdy pomnożycie liczbę instancji sądowych, zobaczycie, że troską ich stanie się w mniejszym stopniu wymierzenie sprawiedliwości, w większym zaś wzajemne spory.
Rządem najbliższym natury jest ten, którego osobliwy charakter najzgodniejszy jest z charakterem narodu, dla którego istnieje.
W każdej władzy trzeba równoważyć rozmiar władzy krótkością jej trwania.
W urządzeniu państwa mniejsza lub większa srogość nie rozstrzyga o posłuszeństwie.
W ustroju Rzymu podziwu godne było takie jego ukształtowanie od zarania, że dzięki usposobieniu ludu czy też dzięki sile senatu lub autorytetowi sędziów - wszelkie nadużycie władzy zawsze mogło być ukrócone.
Wolny lud to bynajmniej nie ten, który ma taką lub inną formę rządu, lecz ten, który cieszy się formą rządu, który nie nadużywa prawa, który nie zmienia go według własnego pożytku, który chroni ustalone wcześniej reguły rządzenia.
To prawda, że w demokracji lud robi jakoby to, co chce: ale wolność polityczna nie polega na tym, aby robić to, co się chce. W państwie, to znaczy w społeczności, w której są prawa, wolność może polegać jedynie na tym, aby móc czynić to, czego się powinno chcieć, a nie zbyć zmuszonym czynić tego, czego chcieć się nie powinno.
Wolność polityczna istnieje jedynie w rządach umiarkowanych. A nie w krzykliwych, w których rządzący straszą. Wolność polityczna jest jedynie wówczas, kiedy się nie nadużywa władzy czy to dla spełnienia zachcianek wodza, korzyści rządzących, czy też pognębienia opozycji demokratycznej.
Wiekuiste doświadczenie uczy, że wielkim politykiem nie jest wszelki człowiek. Człowiek, który posiada władzę i skłonny jest jej nadużyć, choćby uważał się za wielkiego polityka, pozostanie małym.
Naród wolny może mieć oswobodziciela. Naród ujarzmiony może mieć tylko innego ciemiężcę.
Kto chce rządzić ludźmi, nie powinien gnać ich przed sobą, lecz sprawić, żeby podążali za nim.
X
Monteskiusz żył 300 lat temu. Pisząc nie myślał o III Rzeczpospolitej. Ani jemu ani nikomu wówczas się nawet nie śniło, że takie państwo, jak nasze będzie istniało. Był jednak geniuszem widzącym i patrzącym w przyszłość. I to wystarczający powód, aby w tym miejscu powracać do Mistrza.