KUP PAN CEGŁĘ
sobota, września 24, 2016
- Panie szanowny! Kup pan te cegłę!- Odpalasz pan stówkę, ocalasz pan główkę!- Cegła tańsza od kapoty, kup pan cegłę od sieroty!- No co jest, jak pragnę zakwitnąć?!- Dawaj pan stówę i spływaj w podskokach! Bo tak ryło przenicuje, że będziesz nosem gwizdał!
Za wczesnej komuny „sprzedawano” cegłę, co miało wymowę mniej handlową, raczej zaś bardziej siłową. Jednak najciekawiej było w czasach II Rzeczpospolitej i to zresztą pod każdym względem.
Największym cwaniakiem warszawskim był pomysłodawca sprzedaży kolumny Zygmunta. Poza dość częstym „sprzedawaniem” kolumny króla Zygmunta lub wagonów tramwajowych - czytamy o warszawskim oszuście Adolfie Cynjanie w "Gońcu Polskim” ( nr z listopada 1930 r.) - miał ów osobnik na sumieniu wiele innych dowcipnych oszustw, przez które trochę w więzieniu posiedział, lecz większych finansowych korzyści nie odniósł. Ale w sumie przeszedł do historii jako postać wyjątkowo atrakcyjna.
W przedwojennej Polsce na pomysłowych przestępców można było natknąć się niemal w każdej branży. Na przykład w Łodzi, kilkunastu żądnych sławy adeptów aktorstwa wpłaciło pokaźną sumę oszustom, podającym się za producentów filmowych. Adepci nie zagrali ani jednej roli w filmie, stracili rodzinny majątek a po oszustach słuch zaginął.
Dzisiejszy łobuz - bandzior tym się różni od przedwojennego łódzkiego złodzieja czy warszawskiego cwaniaka, że ongi obowiązywały pewne zasady. Jak zresztą w większości zawodów . Honorowe chłopaki pewnych granic nie przekraczali.
Gdy złodziej ukradł portfel, to wrzucał do skrzynki pocztowej dokumenty. Obowiązywał kodeks. To był fach, to była sztuka, umiejętność. Złodzieje mieli swoją dintojrę, to znaczy sąd złodziejski. Kto postąpił nieetycznie, dajmy na to okradł niewidomego, dostawał nie tylko porządne manto, lecz bywało, że usuwano go ze złodziejskiej społeczności.
W III RP narodziła się całkiem nowa moda. Podobna do sprzedawców kolumny króla Zygmunta, ale z istotnymi poprawkami. Jest nią obiecywanie gruszek na wierzbie.
Proceder ten uprawiają przede wszystkim politycy, czego jesteśmy świadkami na porządku każdego dnia, prawie podczas każdej kadencji sejmowej.
Panowie posłowie ( o paniach z grzeczności zamilczmy) sprzedają bowiem to, co nie ich. Handlują tym, co nasze. Obiecują złote góry i bardzo szybko okazuje się, że blefowali jak ta lala.
Powiadą: „Głosuj na mnie a dostaniesz to i to”. „Głosuj na mnie a będzie ci się żyło długo i szczęśliwie”. „Nie będziesz płacił podatków”. „Dostaniesz poza pensją to i owo”. „Na emeryturę pójdziesz zaraz po urodzeniu”. „ Zmienisz żonę – nic nie powiemy ojcu Rydzykowi”. Wszystko to jest jednak bujda na resorach.
Osobiście wolałbym spotkać pod ciemną latarnią przedwojennego cwaniaka – warszawiaka, który chciałby mi wcisnąć swój „kit” czyli kolumnę Zygmunta. Nie pękałbym, lecz postawiłbym buteleczkę, którą wypilibyśmy jak starzy kumple.Dziś, gdy zaczepia mnie obcy, nawet pod krawatem i w modnym kapeluszu, na wszelki wypadek uciekam, gdzie pieprz rośnie czyli daję dyla. A nuż to nie jest wcale żaden cwaniaczek - bandziorek, lecz na przykład poseł.
0 komentarze