MROCZNE CZASY
poniedziałek, maja 02, 2016
To były czasy mroku. 60 lat temu, w przededniu Października
56` mrok zaczynał słabnąć. Mrok zbrodni.
Jeszcze nie zakończyła się II wojna światowa i już wybuchła
całkiem inna. Mroczna i zbrodnicza. Ten czas, ten mrok oglądałem okiem szczeniaka,
ale szepty dorosłych dochodziły czytelnie.
Nie będę opisywał młodzieńczych wrażeń. Ale gdy nastał Październik roku 1956, jako 17-letni student rzuciłem
się na „barykady”. Jak inni uwierzyłem, że „Wiesław”, niczym gen. Anders „na
białym koniu” przycwałował, aby sprezentować rodakom wolność i demokrację.
Dość szybko „szydło wyszło z worka”. Jak inni dostałem solidnego
kopniaka, który na długo wyleczył mnie z mrzonek. Tyle osobistego wstępu. Teraz
do rzeczy. Czyli zbrodni.
Właściwie zaczęła się czy raczej była dalszym ciągiem okupacji
hitlerowskiej. Tyle, że z innej strony. Jeszcze III Rzesza nie zdążyła skapitulować
a już Sowieci wzięli się za niepewny
element czyli AK-owców a także tych, którzy wracali z frontu zachodniego oraz tych
wszystkim, którym „porządki” moskiewskie niezbyt się podobały.
Pisanie historii w tym miejscu nie jest być może dobrym
pomysłem, lecz 60 lat temu nadzieje na
inną Polskę dla mojego pokolenia były tak ogromne, że trudno jest się
powstrzymać od napisania kilku jeszcze zdań.
Bowiem okres stalinowski nie miał sobie równego w latach
PRL. Jeszcze Berlin nie został zdobyty a już ogłoszony został słynny „dekret
sierpniowy” (31 sierpień 1944) o „wymiarze kary dla faszystowskich zbrodniarzy
winnych zabójstw i znęcane się nad ludnością cywilną oraz dla zdrajców Narodu”.
Tyle, że nie chodziło tu o hitlerowców, nie chodziło o
gestapowców, lecz o Polaków. Na karę śmierci skazywano każdego na którego padał
cień podejrzenia. Między innymi dowódcę Kedywu Armii Krajowej gen. Emila Fieldorfa. Czy autora słynnej
książki „Rozmowy z katem” Kazimierza Moczarskiego ( karę śmierci zamieniono mu ją
na dożywocie).
Ginęli ci, których podejrzewano. A podejrzewano tych, których
uważano za podejrzanych. Na długie lata do paki szło się za powiedzenie dowcipu politycznego. Szeregi
kapusiów rosły, bo wiązała się z tym świetlana przyszłość.
Zaś dotychczasowi sojusznicy wojenni z Zachodu udawali,
że niczego nie widzą. Długa jest lista zbrodni stalinowców nad Polakami.
Gdy nadszedł rok 1956,
trzy lata po śmierci Stalina i rok po śmierci Bieruta, zaczęła zbliżać
się wiosna. Jeszcze latem doszło do dramatu w Poznaniu. Ale już jesień była złota. Polska jesień - tak
przeszła do historii. Trwała krótko.
Ten tekst powstał z aktualnego powodu. Bowiem jak widać
gołym okiem pozżera nas wojna polsko-polska. Brat zjada brata. Lekką ręką
marnotrawimy, to co udało się skleić po epoce PRL-u. Bezmyślne wzajemne oskarżenia, obelgi,
deptanie wolności, wszystko to prowadzi nas do katastrofy.
Nie wierzmy politykom. Żądni władzy - bredzą.
Kto wierzy, że kilka samolotów amerykańskich, które zademonstrują
potęgę NATO - owską na naszym podniebnym obszarem, uciszą kremlowskiego niedźwiedzia,
ten wierzy w bajki.
Kto wierzy, że będzie nam się żyło dostatnio przez to, że
z kasy państwowej wyda się więcej pieniędzy bez pokrycia, ten oszukuje samego
siebie.
A jednocześnie krok po kroku - zjadamy się wzajemnie. Szczerząc zęby z nienawiści. I znowu będziemy
słabi. Ze słabym nikt się nie liczy. Wrogowie tym bardziej. A mamy ich kilku.
Nawet święty Boże nie pomoże, bo z głupcami nie będzie miał
ochoty mieć cokolwiek do czynienia.
0 komentarze