HUMORESKA Z WOŁAJĄCYM O POMSTĘ DO NIEBA
TRAGICZNYM PRZYTUPEM
Czegoś takiego świat nie widział, ani nie słyszał.
Oto w centrum Europy, w pewnym całkiem zacnym kraju z bogatą przeszłością, ongi prawie potęgą mocarstwową, potem podbijanym i krajanym na części przez obcych i swoich, z udziałem rodzimych magnatów i biskupów także (a jakże!), kraju ciemiężonym, w którym nawet dzieci walczyły na powstańczych barykadach, jednym słowem w kraju z bogatym życiorysem, gdy się w nim wreszcie uspokoiło, czarne chmury odpłynęły w dal, Pan Bóg nawet trochę manny zesłał z nieba, raptem wszystko stanęło do góry nogami.
Katastrofa jak u Greka Zorby!
Runęło wszystko.
Sąsiad na sąsiada rzucił się z siekierą.
Minister kultury otworzył spelunę.
Gwiazdor filmowy zabił księdza i przez kilka miesięcy deklamował pokutną modlitwę.
Przeor został bankierem.
Bankier łobuzem.
Były agent służb - dyrektorem cyrku.
Primabalerina premierem.
Poprzedni premier klucznikiem w centralnym więzieniu.
Wybrano prezydenta, który został królem i nikt mu już więcej ręki nie potrafił podać.
Wybuchła rewolucja!
Każdy sobie indywidualnie obcinał uszy. Każdy sobie indywidualnie przypisywał historyczne zbrodnie. W finale jeden drugiemu zaczął wyłupywać oczy.
Zwyciężyła rewolucja jakiej świat nie widział. Nie znaleziono zwycięzcy. Same trupy. Z uśmiechem na ustach. Radosne zwycięstwo samounicestwienia.
Spytacie co to za kraj?
Kiedyś od gór do morza, przez sam środek krainy, płynęła tu piękna rzeka...