OBYŚMY NIE OBUDZILI SIĘ ZA PÓŹNO
wtorek, marca 29, 2016
Wiadoma rzecz co czyni człowieka. Na przykład nie jest
nim cham. Także nie jest nim - aczkolwiek z zewnątrz jest człekopodobnym
stworzeniem - ten, który bije niemowlę, staruszka, rodzoną matkę itp. Nie jest
człowiekiem wyrośnięte bydlę, które rynsztokową serią inwektyw obraża idącą
ulicą nieznaną osobę.
Pełno ich wokół.
To nie tylko wrzeszczący kibole. To nie
tylko wódą śmierdzące żule. To także dla niepoznaki ubrani modnie, nawet pod
krawatem, prezesi, biznesmeni, urzędnicy wyższego stopnia, panie i panowie okupujący
ławy sejmowe itp.
Zginają karki przed tymi, co nad nimi, kopiący tych, którzy
pod nimi.
Życie polityczne
pełne jest brudu. Nie wiadomo czy wyczołgali się z nor z własnej
inicjatywy, czy za namową kogoś ważnego, czy za kilka srebrników, czy jeszcze z
innych powodów. Jednocześnie ten i ów próbuje grać rolę politycznego bohatera,
marzy mu się przywództwo nad masami.
Zemsta i nienawiść chodzą w III Rzeczpospolitej parami. Rozmawiamy między sobą obelgami. Zapominamy, że bogactwo tego świata bierze się z bogactwa
umysłów ludzi. Każdy z nas jest inny, każdjy inaczej wygląda, inaczej mówi, ma
swoje zdanie na sprawy drobne i ważne. System jedynie słuszny czyli
totalitarny, niezależnie od koloru, w każdych warunkach jest okrutny i
beznadziejny, gdyż próbuje ulepić z wszystkich ludzi taką samą kukłę. Wydaje
się, że z takim zjawiskiem, z taką tendencją - zaczynamy mieć coraz częściej do
czynienia.
W krajach przemocy i przymusu kto się sprzeciwia władzy -
w zależności od skali reżimowej presji - albo zostaje pozbawiony praw do
godziwego życia, albo siedzi w więzieniu albo ginie od kuli zdradzieckiej lub z
wyroku kapturowego sądu, co - jak wiemy z
historii totalitaryzmów brunatnego i czerwonego - należało do ulubionych
zajęć dyktatorów.
W Europie mamy demokrację, choć nie zawsze tych samych
odcieni. W naszym kraju cieszymy się nią od ponad ćwierć wieku, a zatem wiemy
doskonale, że ulepianie kukły z całego narodu, na kształt jedynie obowiązującej
ideologii - to ciężar nie do zniesienia.
Mimo to u wielu z nas gnieździ się jakaś przeklęta zmora. Chodzi o
metodę, styl, sposób patrzenia na innych, na drugiego człowieka.
Wyraża się to między innymi w nieumiejętności rozmawiania
z inaczej od nas myślącymi. Najlepiej
bowiem czujemy się w gronie ludzi do nas podobnych. Proceder ten przede wszystkim uprawiają politycy.
Wykorzystują każdą okazję, każdy możliwy pretekst, aby udowodnić, że tylko pod
ich sztandarem, kraj leżący między Bałtykiem
a Tatrami będzie opływał mlekiem i miodem. Bzdura.
Rządzący zwykle obiecują gruszki na wierzbie a lud wierzy
w to, co świadczy nie tylko fatalnie o politykach lecz również o narodzie. Nie
całym oczywiście. Wystarczy jednak nawet garstka głupców, aby pociągnęła za sobą większość. Zwierzęta posiadające tę sprawność nazywają się baranami.
Ci, którzy słuchają głównie siebie samych i wyłącznie
tych, który są tacy jak my, a więc ci, którzy tkwią we własnym sosie i gronie,
popełniają ciężki grzech. Jest to grzech bezmyślności.
Cogito ergo sum -
myślę więc jestem (Kartezjusz). Nie myślę, więc jestem istotą bezmyślną.
Poddając się bezkrytycznie woli innych - tracę wolność osobistą.
Głupi naród przegra prędzej czy później. Ponieważ głupiec
nie ma argumentów i nie potrafi ich wyartykułować, więc gardłuje. Wymachuje
biało czerwoną na prawo i lewo, plamiąc jej honor i przy tym pała chęcią zemsty
i nienawiści. Niczym nie uzasadnionej.
Naród, który nie potrafi wykorzystać demokracji -
przegra. Jeśli nie wsłuchujemy się w drugiego człowieka, nie przyjmujemy jego
słusznych argumentów a zamiast tego przytupujemy wymachując szabelką - stajemy się pośmiewiskiem w cywilizowanym
świecie. Warto postawić
pytanie: czy zawsze moje poglądy są słuszne, czy rzeczywiście ja jestem
najmądrzejszy?
Spróbuj zmierzyć
się z inaczej myślącym. Powalcz na argumenty. Nie bronią, nie karczemnymi
okrzykami, lecz słowem, myślą, uczynkiem.
Utwierdzanie się w swojej nieomylności prowadzi do porażki.
On jest inny, ty jesteś inny, ja także. Wspólnie możemy
znaleźć to, co nas łączy. I wybrać to lub tego, co jest korzystniejsze dla
kraju. Dziś wydaje się to mało realne. Polacy bowiem znaleźli się o krok od
zakleszczenia się w nienawiści i bezdennej głupocie. Obyśmy tylko nie obudzili
się „z ręką w nocniku”. Gdy zostaniemy wykluczeni z grona cywilizowanych Europejczyków, wpadniemy - czy tego chcemy czy nie - w ramiona tych, którzy tylko na to czekają.
Powrót do wolności jest trudny. Jej utrata - zaledwie krok przed nami.
Powrót do wolności jest trudny. Jej utrata - zaledwie krok przed nami.
0 komentarze