WYBUCZENIE PANA MINISTRA
niedziela, marca 13, 2016
Jestem melomanem konsekwentnym, tzn. od lat. Nuty również
umiem czytać, ale o muzyce nie piszę, bo są od tego specjaliści. Natomiast, gdy
polityka wkracza do muzyki głos zabieram. Zwłaszcza na temat dyktatorów jak
Stalin, który nie jednemu kompozytowi łamał życie rozkazując jakie ma pisać
symfonie. Doświadczył tego między innymi wielki Dymitr Szostakowicz.
Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena obchodzi w
tym roku jubileusz 20-lecia. Nietuzinkowe osiągnięcie pani Elżbiety Pendereckiej,
małżonki kompozytora.
I tu czas na politykę.
Na tegoroczną inaugurację - jak zwykle - program palce
lizać. Beethoven: Fantazja c- moll i IX Symfonia. Na sali honorowi goście,
sponsorzy. Mowy przywitalne. Gala.
I w pewnym momencie szok. Mało szok. Wydarzenie jakem
meloman od lat, nie widział, nie przeżył. Ani za czasów Henryka Czyża w
łódzkiej filharmonii. Ani za czasów warszawskiej dyrekcji doskonałego Witolda
Rowickiego czy mojego ulubionego pana Kazimierza Korda.
Ale do rzeczy. Otóż przybyli goście, sponsorzy,
dyplomaci, politycy. W pewnym momencie przywitano ministra.
Tego, który dał się już poznać polskiej inteligencji,
polskim twórcom teatru, filmu itp. W ogóle dał się poznać od takiej a nie innej
strony.
Kogo przywitano?
Jaśnie panującego pierwszego wicepremiera rządu Pani
Szydło, ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Szanownego Pana Profesora
Piotra Glińskiego, tego samego, którego jego rodzony brat, świetny zresztą
filmowiec ocenił klarownie i brzydko.
Przywitano ministra kultury, profesora G.
Jak przywitano ministra w gmachu Filharmonii Narodowej?
Przywitano go głośnym, solidarnym, niemilknącym
buczeniem. Tak głośnym jakby w orkiestrze zabrzmiały wszystkie wielkie trąby,
perkusja w najbogatszym zestawie, to był huk armatni.
Filharmonia Narodowa, w której znalazł się ostatni sord
polskiej inteligencji i melomanów, bez żadnego wcześniejszego spiskowania, na
widok owego osobnika pod tytułem P. G. zakomunikowała, że nie życzy sobie, aby
ktoś taki obrażał swoją obecnością Ludwiga van Beethovena (na zdjęciu).
Echo buczenia towarzyszy po dzień dzisiejszy.
Na koniec koncertu owacyjnie przyjęty został hymn Unii
Europejskiej.
0 komentarze