GWIZDY NA GWIAZDY I NIE TYLKO
środa, marca 16, 2016
Buczenie na wicepremiera pana Glińskiego podczas
inauguracji XX Wielkanocnego Festiwalu Beethovena
w Filharmonii Narodowej urosło do skandalu.
Obrońcy ministra kultury wyrazili oburzenie. Zarazem poczęstowali „buczących” i piszących o
wydarzeniu ( ze mną włącznie) solidną porcją epitetów. W godnej pożałowania
formie ocenili zachowanie twórczyni festiwalu, pani
Elżbiety Pendereckiej. Dostało się nawet jej mężowi - wybitnemu kompozytorowi
naszych czasów Krzysztofowi Pendereckiemu. Pewnie "zasłużyli" na kpiny dlatego,
że nikt i nic nie jest w stanie pomniejszyć ich miejsca w polskiej, europejskiej kulturze muzycznej,
Wulgaryzmy (z reguły artykułowane anonimowo) są silną
stroną tych, którzy nie potrafią korzystać w cywilizowany sposób z demokracji i
wolności słowa. Aby jednak było „ciszej nad naszą narodową trumną”, słów kilka
na temat tego, jak to bywa w świecie.
Wybuczanie i wygwizdywanie artystów i polityków - to jeden z najstarszych
przywilejów demokracji. A nawet
przekracza jej granice.
W Rosji wygwizdany został sam prezydent „mocarstwowej ręki” Władmir Putin. Wszedł na arenę, zdążył zwrócić się z przywitaniem do
publiczności i - jak doniósł znany
bloger rosyjski, krytyk Putina, Aleksander Awierin - „ został wygwizdany i
wybuczany”.
Ale co tam Rosja. Liczy się nasz sojusznik, „królestwo
demokracji” - Stany Zjednoczone.
W USA wokalne popisy niezadowolonej publiczności są na
porządku dziennym. Wielokrotnie wybuczany
i wygwizdywany był prezydent Barack Obama. Ongi regularnie dezaprobatą
częstowano prezydenta Harry Trumana, nie mówiąc o George`u Bushu.
Buczenie, gwizdy i tupanie to przejaw niezadowolenia i dezaprobaty.
Stosowany jest w całym demokratycznym świecie. Zbłaźniłeś się - to teraz cierp.
Po jednej stronie stoi znana osobistość. Wiemy co zmalował. Po drugiej - anonimowa publiczność. Psycholog społeczny Uniwersytetu
Jagiellońskiego, prof. Zbigniew Nęcki: „Gwiazda polityków świeci wysoko i jest
bardzo widoczna. Ale równocześnie jest starannie monitorowana, obserwowana i
komentowania”.
W pojedynkę trudno wystartować przeciwko politykowi czy słynnej
gwieździe. Gdy wytupujemy, wygwizdujemy znajdując się w tłumie, mamy poczucie
bezpieczeństwa. I zarazem jest to okazja do wpływania na decyzje prezydenta,
ministra czy głośnego, znanego artysty.
Niech pamięta elita, że na deser jest bita.
Wytupywanie i wygwizdywanie to przywilej sięgający czasów
antycznej Grecji. Jej twórcą był Klejstenes (żyjący na przełomie VI i V w.
p.n.e). Przyczynił się do obalenia tyranii w Atenach, a po wygraniu politycznej
rywalizacji ze zwolennikiem tyranii Isagorasem, przeprowadził w latach 508-507
p.n.e. reformy, będące kontynuacją reform Solona. I to one stały się one
podstawą demokracji ateńskiej. Czerpmy z niej bez ograniczeń.
Buczenie, wygwizdywanie polityków i inne osoby publiczne to dźwięk oznaczający
dezaprobatę, niezadowolenie czy pogardę. Do wokalnego okazania niechęci,
pogardy stosuje się angielskie słowo „boo” (tak opisywano dźwięki wydawane
przez krowy).
Buczenie wszędzie jest wyrazem dezaprobaty, jednak gwizdanie już nie. Na Zachodzie, zwłaszcza u
publiczności bardzo gorąco reagującej (np. włoskiej) gwizdy są wyrazem zachwytu
( ale na koniec spektaklu). Co innego oklaski. Te nawet w trakcie, czy to mowy
politycznej, czy podczas tańca baletowego - rodzą pozytywny impuls. Tylko utwór
muzyczny (muzyka klasyczna, jazz już nie) rządzi się żelaznym porządkiem. Brawo
bijemy po zakończeniu utworu.
Minister prof. Michał Gliński ma z pewnością nie łatwy
odcinek pracy. Ma do czynienia z twórcami, aktorami, muzykami. Osobami wrażliwymi.
Odbiorcy sztuki, publiczność
filharmoniczna należą do tych, którzy przykładają znaczenie do formy, stylu i sposobu
funkcjonowania polityków w sposób szczególny.
Buczenie spotkało profesora-ministra nie po raz pierwszy.
Na otwarciu Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu, gdy akcentował z całą mocą, że polska demokracja jest
stabilna i odpowiedzialna słychać było buczenie i okrzyk: „propaganda”.
Mowę - trawę Polacy poznali w swoich dziejach doskonale.
Wyczulenie na styl i formę niewątpliwie dobrze świadczy o
kondycji duchowej Polaka A.D. 2016.
1 komentarze
Szanowny Panie, albo Pan udaje mało rozumnego niedźwiadka, albo stał się Pan nim na starość. Co innego buczenie spontaniczne i nie sterowane, a co innego przygotowane "odgórnie". Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jaka jest różnica pomiędzy spontanicznymi brawami z zachwytu, a opłacanymi czyli klaką. Pan doskonale wie kto stał za grupą ludzi opakowanych i dostarczonych do filharmonii. Proszę nie udawać braku wiedzy. Tak samo doskonale wszyscy w Krakowie i poza nim wiedzą o poziomie jadu i zachłanności żony kompozytora P. Na marginesie pragnę przypomnieć, że to dzięki śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, pani P. może kontynuować drogą zabawę animatora kultury... ku własnej chwale.
OdpowiedzUsuńA propos, sytuacja kultury w Polsce na pewno nie ma się gorzej niż przez osiem lat rządzenia PO. A o demokracji to proszę nas łaskawie nie pouczać, jej nigdy nie było i nie będzie. Tak jak i komunizmu, który kiedyś Pańskim kolegom zamulił umysły. Odnośnie "wybuczenia" Putina to Pan widocznie nie zna końca tej sprawy. Dzisiaj kilku uczestników tego buczenia, beczy sobie w syberyjskich gułagach (za ros. prasą w Kanadzie).
Na zakończenie pozwolę sobie zadać Sz. Panu dwa pytania: - ile nietaktów w pierwszych sześciu miesiącach prezydentury popełnił B. Komorowski, a ile A. Duda? W skali od jednego do dziesięciu proszę określić poziom kultury trzech par prezydenckich: śp. Kaczyńskich, Komorowskich i Dudów.