MITY O POLSKIEJ TOLERANCJI
wtorek, marca 08, 2016
Jak okiem sięgnąć na ojczystą ziemię - króluje
nietolerancja. Nie ma żadnego obowiązku,
aby podzielać cudze poglądy. Jednak tolerowanie prawa innych do posiadania własnych przekonań, idei - to
kanon demokracji.
Nietolerancja objęła dziś większość środowisk. Brat kłóci
się z bratem. Na każdym, nawet najbardziej błahym poletku. Nie mówiąc o swarach
politycznych. Te sięgnęły dnia.
A przecież
słynęliśmy z tolerancji. Nie palono u nas czarownic ( z drobnymi
wyjątkami), nie gnębiliśmy różnowierców ( łagodnie). Król Kazimierz Wielki
otworzył granice dla Żydów, ówczesną Polskę nazywano nawet rajem dla Żydów. Szesnastowieczny rabin krakowski Mojżesz ben Israel Isserles głosił, że „ jeśliby
Bóg nie dał Żydom schronienia, los Izraela byłby nie do zniesienia”.
Całkiem inną kartę zapisywano w II połowie XIX wieku i w
Polsce międzywojennej, szmalcownicy i jeszcze od nich gorsi pojawili się podczas
II wojny światowej. Fenomenem są czasy nam współczesne, gdy w Polsce Żydów jak na
lekarstwo, ale za to „żydziaków” tysiące.
Ongi istotnie byliśmy stawiani za wzór tolerancji.
Zazdrościli nam francuscy kalwini i
angielscy katolicy ( byli w swoich
krajach gnębieni). W Rzeczpospolitej szlacheckiej nawet arianie (socynianie) mieli prawo do wyrażania
swoich poglądów. Ukazywały się prace pisarzy socyniańskich (Przypkowski,
Wiszowaty, inni). Ich książki znane były w całej Europie.
Ale to, co dobre nie trwa wiecznie. Z czasem bowiem
zaczął brać u nas górę brak tolerancji.
To ona - zaczęli głosić narodowcy - stała się przyczyną wszelkich naszych
nieszczęść, korzystając z tolerancji, jej głosiciele doprowadzili do anarchii.
Ta zaś zafundowała Rzeczpospolitej rozbiory.
Węzłowato rzecz ujmując tolerancja
zgotowała nam niewolę.
Skoro tak, to należy zejść z tej drogi. Taki był program
obozu prawicowo - radykalnego. I takim pozostał do dziś.
A przecież, gdyby Rzeczpospolita szlachecka nie
zaakceptowała różnych wyznań, gdyby była potulnym barankiem Watykanu, gdyby
wyrzekła się pomocy pogańskich Litwinów i uległa katolickich Krzyżakom, wówczas
co by z nas pozostało?
Do dawnej Rzeczpospolitej przybywali różnowiercy i Żydzi z krajów, gdzie ich
prześladowano. Stali się solą naszej ziemi. Ścigani przez inkwizycję
intelektualiści włoscy ( m.in. Bonifacio d`Oria, Giorgio Blandrata, Faust
Socyn), wygnani ze swojej ojczyzny bracia czescy wzbogacali naszą kulturę,
szkolnictwo itp. Szwedzi nie tylko zgotowali nam „potop”. W Rzeczpospolitej
znajdowali schronienie skandynawscy myśliciele. Żydzi zaś podejmowali te
zajęcia, te zawody, których nie potrafiłby wykonywać ani szlachcic, ani chłop
pańszczyźniany. Ale to miało się za czas jakiś obrócić przeciwko nim.
Rosła legenda jak to Żyd karczmarz rozpijał polskiego
chłopa (w z zaborze rosyjskim podstępni Moskale tylko Żydom zezwalali na
prowadzenie karczm) oraz jak to lichwiarze żydowscy opróżniali kieszenie
naszych rodaków a w ogóle nasze były tylko ulice, zaś Żydów wspaniałe kamienice.
Nie tolerancja - jak chce nacjonalistyczna prawica - lecz
jej brak był i pozostaje nadal wrogiem numer jeden Rzeczpospolitej.
Wybitny socjolog naszych czasów Belg Leo Moulin pisał, że trzeba maksymalnie respektować w
ludziach ich inność. Inność może wzbogacić nas samych. Natomiast niszczenie
inaczej myślących zawsze prowadzi do tragedii.
Na glebie nienawiści najszybciej rozwijają się i potem
przejmują ster ci, którzy głoszą skrajne, niebezpieczne dla funkcjonowania
państwa poglądy.
Gdy ustaje tolerancja dla tolerancji, nastaje tolerancja
przemocy Tak nauczył wybitny polski filozof Tadeusz Kotarbiński.
„Tolerancja może
być nietolerancyjna - pisał Immanuel Kant -
jedynie wobec nietolerancji”.
.
0 komentarze