ARTYŚCI I TYRANI

środa, listopada 25, 2015



W Europie, w Polsce żyjemy w demokracji. Już zdążyliśmy do niej przywyknąć na tyle, że wydaje nam się nie do ruszenia. Sądzimy, że została dana raz na zawsze. Historia uczy co innego. Nic nie jest trwałe. 

Demokrację można łatwo zepsuć. Hitler doszedł do władzy w demokratycznych wyborach 1933 roku. Stalin przejął dyktatorską władzę pod hasłem równości i oswobodzenia ludów kuli ziemskiej z łańcuchów imperializmu. 

Dziś w Europie, w tym i w Polsce zadawane jest pytanie - co nas czeka? Tego jeszcze nie wiemy. Dlatego warto przypominać to, co było. Na dramatycznym przykładzie dwóch wybitnych postaci. Geniuszy świata muzycznego.

Warto wiedzieć i pamiętać jak łamano charaktery, jak straszono, jedni, aby zrobić karierę skakali na czterech „łapkach” przed tyranami. Inni byli wyrzucani poza nawias.

Poniżej mowa będzie o wybitnym dyrygencie i wybitnym kompozytorze.

W roku 1938 - roku, w którym hitlerowskie Niemcy zaanektowały Austrię, 30-letni  Herbert von Karajan  dyrygował „Tristana i Izoldę” Richarda Wagnera. Już wcześniej  zapisał się do NSDAP. Gdy jego kraj został zaanektowany przez Hitlera, von Karajan zdążył już zostać ulubieńcem elit hitlerowskich najeźdźców.

HERBERT  VON  KARAJAN urodził się 5 kwietnia 1908 r. w Salzburgu, w rodzinie greckich emigrantów. Zaczął uczyć się gry na fortepianie mając 4 lata. W latach 1926–1929 studiował dyrygenturę w Akademii Muzycznej w Wiedniu. Dzięki niezwykłemu talentowi w 1927 r. zadebiutował nieoczekiwanie w Ulm, gdzie zastąpił chorego dyrygenta w „Weselu Figara”. Otrzymał posadę pierwszego kapelmistrza w teatrze i pozostał w Ulm do roku 1934. W 1935 r. został dyrektorem artystycznym Opery i Orkiestry Symfonicznej w Akwizgranie, najmłodszym w Niemczech. W latach 1937–1938 odbył tournée po Skandynawii, Holandii i Włoszech. 

Już wówczas był na ustach europejskiego świata muzycznego. I już wówczas hitlerowscy przywłaszczyli go sobie.

Uznany został czołowym muzykiem III Rzeszy.

U władz hitlerowskich wyrobił sobie tak wyśmienitą opinię, że nie stracił jej nawet, gdy ożenił się z Anitą Gütermann – spadkobierczynią koncernu włókienniczego jej dziadka, który był pochodzenia żydowskiego. Największym protektorem van Karajana był Goebbels.

Wielkim wydarzeniem w jego karierze było poprowadzenie w 1939 r., w berlińskiej operze „Czarodziejskiego fletu” Mozarta i „Śpiewaków norymberskich” Wagnera. W latach 1941–1945 był dyrektorem pierwszej sceny III Rzeszy. Jego nazwisko figurowało na Gottbegnadeten – Liste.

Była to tzw. lista „obdarzonych łaską bożą w III Rzeszy”.

Herbert von Karajan był chorobliwie ambitny, ale przede wszystkim był muzycznym geniuszem. Zamknięcie drogi na dyrygencki pulpit było dla niego nie do przyjęcia. Na nic nie bacząc rzucił się w otwarte ramiona NSDAP. Nic się dla niego nie liczyło. Tylko muzyka. Był dyrygentem niezwykłym. Osiągnął sławę. I zarazem, poniekąd nie - sławę.

Jednak zakaz występów po zakończeniu wojny, który obejmował go za przynależność do partii nazistowskiej, Brytyjczycy cofnęli mu już po roku. Ale nawet, gdy nie mógł występować publicznie, nie siedział  z założonymi rękoma: nagrał kilkanaście płyt z nowo założoną London Philharmonic Orchestra. W styczniu 1946 r. koncertował z Wiener Philharmoniker. W następnych latach  prowadził Symfoników Wiedeńskich.

W 1955 r. von Karajan objął stanowisko dyrektora muzycznego Filharmonii Berlińskiej. Równolegle kierował Wiedeńską Operą  Państwową i Festiwalem w Salzburgu, a także dyrygował w Londynie i na całym prawie świecie. Dyrektorem artystycznym Filharmonii Berlińskiej był  do 1989 r.

Stał się dyktatorem - królem muzycznym Europy. Kontrolował najbardziej prestiżowe ośrodki muzyczne: Berlin, Salzburg, Wiedeń; miał wpływ na La Scalę i Londyńską Orkiestrę Symfoniczną. W Metropolitan Opera wystąpił dopiero w 1967 r. Do Izraela miał zakaz wstępu. Miał trzy żony, ostatnią była modelka pani Eliette Mouret.

DYMITR SZOSTAKOWICZ ( na zdjęciu) to całkiem inna osobowość. Jakże daleki od siły witalnej von Karajana - ten, aby nie nic nie stracić ze swojego talentu, szedł bez żadnych skrupułów na układ z reżimem hitlerowskim. Szostakowicz, gdy zmuszany przez Stalina do czegokolwiek - cierpiał. 

Tamten dyrygował, ten komponował.
Dwaj wielcy, jedni z największych.

Szostakowicz podobnie jak Igor Strawiński miał polskie korzenie. Jego dziadek od strony ojca, Bolesław Szostakowicz, był rodem z Wilna, uczestniczył  w powstaniu styczniowym, w 1866 r. został zesłany na Syberię.

Dymitr Szostakowicz ukończył konserwatorium w 1923 r. na wydziałach fortepianu i kompozycji. W 1926 r. rozgłos zdobyła jego pierwsza symfonia. W 1927 otrzymał dyplom honorowy na I Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jest twórcą sześciu koncertów, piętnastu kwartetów smyczkowych i piętnastu symfonii.

Ważną rolę w procesie tworzenia ,,państwa socjalistycznego’’ Kraju Rad odgrywała twórczość literacka, teatralna, filmowa a także muzyczna. Była całkowicie podporządkowana ideologii i władzy komunistycznej. Czuwał nad tym osobiście Stalin. Jakakolwiek  swoboda twórcza, niezgodna ze naukami i wskazaniami dyktatora była karana. Tępiono wszelkie przejawy artystycznej awangardy pod zarzutem ,,sztuki burżuazyjnej’’, słusznie zresztą obawiając się, że w ślad za wolnością artystyczną musi pojawić się wolna myśl, tak niebezpieczna dla totalitarnego systemu.

Szostakowicz już w młodym wieku otrzymał od Stalina etykietkę formalisty. Był określany jako „element obcy, jeśli nie jawnie szkodliwy”. Jego opera „ Lady Makbet mceńskiego powiatu”  przez wiele lat była uważana za nosicielkę wszelkich niewłaściwych cech,  jakich nie powinna posiadać muzyka symfoniczna. Zagrażała bowiem systemowi!

Z obawy przed gniewem Stalina, Szostakowicz nie wrócił więcej do pracy nad operą. Komponował wyłącznie symfonie i koncerty na skrzypce. Ale przyrzekł sobie, że jeśli odrąbią mu obie ręce i tak będzie komponował. Tyle, że trzymając pióro zębami.

Szostakowicz tworzył pozory. Ulegał Stalinowi pisząc muzykę do filmów aprobowanych przez dyktatora, flirtował  z radziecką propagandą podczas obrony Leningradu. W czasie II wojny światowej napisał VII Symfonię „Leningradzką” o ilustracyjnym charakterze. Ten utwór i towarzysząca mu legenda przyniosły kompozytorowi popularność zwłaszcza w USA.

Jednak Stalin Szostakowiczowi i tak nie dowierzał. Wszelkie przywileje kompozytor utracił w 1948 r. Uratował siebie – ale nie duszę, bo cierpiał podwójnie - po napisaniu kantaty „Pieśni lasu”, gdzie Stalin był sławiony jako „wielki ogrodnik”. W tym samym roku Szostakowicz odzyskał paszport i reprezentował ZSRR na międzynarodowym kongresie muzycznym w USA. W 1960 r. wstąpił do KPZR.

Piętno Wodza Rewolucji Światowej zostawiło w twórczości Szostakowicza trwały ślad. Ulegał reżimowi, aby uratować to, co kochał nade wszystko. Muzykę. Kompromisy były na nim wymuszane. Okupił to cierpieniem i ciężką chorobą.

Każdy z nich - von Karajan i Szostakowicz - był inny. 
Obaj byli muzycznymi geniuszami.

Może Ci się Spodobać

0 komentarze