KRAJOBRAZ PO BITWIE
środa, listopada 04, 2015
Można się smucić przegraną wyborczą. Ale nie pojmuję
histerii. Czyżby groziła nam okupacja? Czy ktoś nas napadł? Wybory były demokratyczne. Inna kwestia, że do
wyborów przystąpiło 18 proc. uprawnionych do głosowania, z tego niecałe 40
proc. oddało głosy na dzisiejszych zwycięzców.
Demokracją rządzą liczby. Niby nie kłamią. Lecz bywają
niesprawiedliwe. Ale to nie powód, aby drzeć szaty jak czynią to ci, którzy
przegrali i dziś pakują poselskie i
rządowe manatki. Przesadnie podnieceni są sytuacją moi niektórzy
koledzy dziennikarze - wieszczą grozę i klęskę Rzeczpospolitej.
Oczywiście wszystko jest możliwe. Najbardziej niepokoję się jednak nie tyle tym, co dziać się będzie w
ojczyźnianej zagrodzie, lecz tym, co czeka nas w wymiarze międzynarodowym (
uchodźcy, przyszłość Unii Europejskiej, pokrętna i niestety skuteczna polityka
Putina).
Jest zrozumiałe, że jeśli polityka zagraniczna Jarosława
Kaczyńskiego obierze kurs antyeuropejski wówczas mamy klasyczny pat, kleszcze,
z których długo nie wyjdziemy. Zakładając jednak, że Kaczyński ma przysłowiowego
nosa do polityki, działań szkodzących Polsce na arenie
międzynarodowej chyba nie popełni. Jako patriota nie pozwoli chyba - mimo wyborczych obiecanek - aby jego ekonomiści grzebali w gospodarce. Być grabarzem Ojczyzny - to nie pasuje.
Na razie mamy ogólnonarodowy lament.
Jedni wyliczają ile to odchodząca ekipa popełniła głupstw, natomiast ekonomiści, także prasa zachodnia wieszczą nadejście czarnych chmur nad Rzeczpospolitą.
Niepokój budzi wspomniana obietnica zwycięzców, że nie będą skąpi. Majstrowanie w finansach i gospodarce, realizowanie wyborczych obietnic, tym damy to, innym tamto przypominają starszemu pokoleniu peerelowskie wczasy dla przodowników pracy i późniejszą klapę do kwadratu, z pustymi półkami w sklepach, z butelkami octu na otarcie łez. I tego szaleństwa trzeba się bać. Z resztą damy sobie jako tako radę. Najwyżej ci, którzy są na bakier z Kościołem pójdą do piekła.
Jedni wyliczają ile to odchodząca ekipa popełniła głupstw, natomiast ekonomiści, także prasa zachodnia wieszczą nadejście czarnych chmur nad Rzeczpospolitą.
Niepokój budzi wspomniana obietnica zwycięzców, że nie będą skąpi. Majstrowanie w finansach i gospodarce, realizowanie wyborczych obietnic, tym damy to, innym tamto przypominają starszemu pokoleniu peerelowskie wczasy dla przodowników pracy i późniejszą klapę do kwadratu, z pustymi półkami w sklepach, z butelkami octu na otarcie łez. I tego szaleństwa trzeba się bać. Z resztą damy sobie jako tako radę. Najwyżej ci, którzy są na bakier z Kościołem pójdą do piekła.
Co więc nam, zwykłym śmiertelnikom pozostaje. Przede wszystkim uważnie
i mądrzej patrzmy rządzącym na ręce. I walmy po łapach łgarzom, cwaniakom, politycznym kuglarzom likwidującym bezmyślnie jedno ministerstwo, tworzącym w to miejsce drugie, trzecie itd. Kpimy z tych wszystkich złoto – ustnych, którzy obiecującą
nierealny raj na ziemi, z czego wyjść może tylko przysłowiowy pasztet. Czyli
nic dobrego.
Z tego co niepokoi to panująca atmosfera w Polsce.
Atmosfera podejrzeń i chorobliwie upatrywanie w innych przeciwnika, którego należy zdeptać, wdeptać, pozbawić czci i szacunku. Atmosfera podejrzeń prędzej czy później obróci się przeciwko wszystkich,
podejrzewających i podejrzewanych.
Jeśli Polak pozostanie Polakowi wilkiem, nikt nie zyska. Straci
Rzeczpospolita. A ponoć tak Najjaśniejszą wszyscy bardzo kochamy!
Polak w gębie zawsze był mocny. Gardłowaniem przodkowie
nasi doprowadzili Ojczyznę na dno. Dziś Bogu dzięki do dna daleko. I tak
pozostanie. Pod warunkiem, że nie damy się pokonać głupocie.
0 komentarze