MOJE KONTAKTY Z "BANDĄ"
wtorek, lutego 16, 201665 lat temu, w lutym 1951 roku, w warszawskim więzieniu na Mokotowie wykonany został wyrok śmierci na mjr Zygmuncie Szendzielarzu ps. „Łupaszka”. Skazano go na osiemnastokrotną karę śmierci.
Laikowi takiemu jak ja trudno zrozumieć na czym polega różnica między
jednorazowym wykonaniem wyrokiem śmierci a osiemnastokrotnym. Od strony prawnej
jest to możliwe. Tyle, że przewód sądowy członków Okręgu Wileńskiego AK nie by
procesem, lecz przygotowaniem do wcześniej zaplanowanego mordu.
"Łupaszka" uczestniczył w wojnie obronnej Polski 1939 jako dowódca 2. szwadronu w 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii. Służył w kawalerii gen. Władysława Andersa jako pododdział Kresowej Brygady Kawalerii. Dostał się wówczas do niewoli niemieckiej , z której wkrótce uciekł i przedostał się do Lwowa. Włączył się do pracy konspiracyjnej w Wilnie w ramach ZWZ-AK. W kwietniu lub maju 1943 roku znalazł się w bezpośredniej dyspozycji Komendy Okręgu Wileńskiego AK. Jego oddział przyjął nazwę 5 Wileńskiej Brygady AK, zwanej też nieoficjalnie "Brygadą Śmierci”. Prowadziła walki zarówno z Niemcami, jak ich litewskimi sojusznikami.
Zaś w ostatnim okresie prowadziła walki z regularnymi oddziałami Armii Czerwonej i LWP, KBW, NKWD oraz grupami UB i MO. Szczególną uwagę zwracano na zabijanie agentów komunistycznych i członków PPR, którzy przez podziemie uważani byli za zdrajców. Finał był dramatyczny. Wpadli w ręce wroga.
Moje kontakty z „bandą” Łupaszki , bo tak propaganda komunistyczna nazywała wileńskich AK-owców, były pośrednie i dość dalekie.
"Łupaszka" uczestniczył w wojnie obronnej Polski 1939 jako dowódca 2. szwadronu w 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii. Służył w kawalerii gen. Władysława Andersa jako pododdział Kresowej Brygady Kawalerii. Dostał się wówczas do niewoli niemieckiej , z której wkrótce uciekł i przedostał się do Lwowa. Włączył się do pracy konspiracyjnej w Wilnie w ramach ZWZ-AK. W kwietniu lub maju 1943 roku znalazł się w bezpośredniej dyspozycji Komendy Okręgu Wileńskiego AK. Jego oddział przyjął nazwę 5 Wileńskiej Brygady AK, zwanej też nieoficjalnie "Brygadą Śmierci”. Prowadziła walki zarówno z Niemcami, jak ich litewskimi sojusznikami.
Zaś w ostatnim okresie prowadziła walki z regularnymi oddziałami Armii Czerwonej i LWP, KBW, NKWD oraz grupami UB i MO. Szczególną uwagę zwracano na zabijanie agentów komunistycznych i członków PPR, którzy przez podziemie uważani byli za zdrajców. Finał był dramatyczny. Wpadli w ręce wroga.
Moje kontakty z „bandą” Łupaszki , bo tak propaganda komunistyczna nazywała wileńskich AK-owców, były pośrednie i dość dalekie.
Gdy AK-owcy " bandy" znaleźli się rękach sowieckich wszyscy oskarżeni mężczyźni dostali skazani na śmierć. Wśród
oskarżonych znalazły się młode kobiety. Tylko im darowano życie. Jedną z dziewcząt była Lidia Lwow ps. „Lala”. Piękna dziewczyna.
Zakochana w dowódcy. Sąd skazał ją na dożywocie.
W więzieniu uczyła się języków obcych. Na wolność wyszła na fali październikowej odwilży 1956. Studiowaliśmy
w tym samym czasie na Uniwersytecie Warszawskim. Promieniała z niej radość
życia. Niezwykła postać. I to był jeden z moich pośrednich kontaktów z „bandą”.
Drugi był nieco inny.
Na początku listopada 1944
roku do oddziału „Łupaszki” dołączył m.in. oficer Wileńskiego AK ppor. Lech Beynar ps.
„Nowina”(na zdjęciu), późniejszy znany publicysta i historyk, piszący pod pseudonimem
literackim „Paweł Jasienica”. Był tym, przez którego pośrednio „nawiązałem”
kontakty z „bandą”. A nawet nie tyle on, co jego książki.
W latach PRL nie czytało się
jego książek, „połykało” się je. „ Myśli o dawnej Polsce”, „Polska Piastów”, „Polska
Jagiellonów”, „Rzeczpospolita Obojga Narodów” - to książki do których po dzień
dzisiejszy wracać warto i należy, jeśli chce się coś więcej wiedzieć o
Polakach, Polsce i świecie.
19 marca 1968 roku, gdy już
nastał czas pogromu polskich Żydów i polskiej inteligencji, na wiecu w warszawskiej Sali Kongresowej wystąpił I sekretarz
Władysław Gomułka. W jego ustach jednym z głównych oskarżonych stał się właśnie
Jasienica. Wódz drąc się, przy aplauzie ubeckiej gawiedzi, zakomunikował
narodowi, że pisarz był prawą ręką bandyty „Łupaszki”, że pisarz palił wsie i
mordował niewinnych, dzieci, kobiety i starców.
Nie dość na tym. Wódz poinformował
naród, że bandyta Jasienica został zwolniony z aresztu w 1948 roku. A skoro
został zwolniony, nie zaś zatłuczony na śmierć, to przecież wszystko jest
jasne. Przecież nie uniknął kary za frajer, za friko, a więc za co? Tego
Gomułka nie powiedział, ale dla wszystkich było jasne. Gomułka oświadczył
narodowi, że Jasienica to kapuś.
Tak oto wojenny bohater i
znakomity pisarz historyczny został zdemaskowany. Według Gomułki był to kapuś,
który strzelał do chłopów w białostockim.
A skoro nazywał się Beynar, więc miał pochodzenie żydowskie (i w tym przypadku
wódz także trafił kulą w płot, pisarz był bowiem pochodzenia tatarskiego). Tyrada
Gomułki była długa i została przyjęta rzęsistymi oklaskami tajniaków
przebranych za klasę robotniczą.
Twórczość Pawła Jasienicy
została objęta całkowitym zakazem druku.
Wielu jednak uwierzyło w kłamstwa Gomułki. A niektórzy - także po fachu koledzy
pisarze - zacierali ręce z radości.
Nie dość gehenny pisarza. Bezpieka
ulokowała w najbliższym jego otoczeniu agentkę. Była nią druga żona Jasienicy -
Zofia Nena Beynarowa.
Wkrótce (był rok 1970)
oficer AK - owskiego podziemia, członek „bandy” Łupaszki zmarł. Jego grób
znajduje się na Powązkach. Powstał film „Pogrzeb Jasienicy”. Ale nie ze zbiorów
Polskiej Kroniki Filmowej, ale z archiwów Służby Bezpieczeństwa. „Smutni panowie”
interesowali się Polakami nie tylko za życia, lecz także po ich śmierci. W
sierpniu 1970 r. esbeków nie interesował zmarły pisarz, ale osoby obecne na
jego pogrzebie.
Symboliczny grób mjr
Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka” znajduje się w Panteonie Mauzoleum
Wyklętych - Niezłomnych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
0 komentarze