PAŃSTWO TO JA

sobota, lutego 13, 2016




"Państwo to ja" (fr. L'État, c'est moi") miał powiedzieć Ludwik XIV w 1686 roku, podczas wyrwania z ksiąg parlamentu wszystkich protokołów związanych z czasami frondy, czyli ostatniej próbie przeciwstawienia się absolutyzmowi we Francji. Aczkolwiek historycy nie znaleźli potwierdzenia, że Ludwik XIV użył tego zwrotu, nie ma to większego znaczenia. Na jedno wychodzi. Swoim rządami  król Francji potwierdził, że się za „państwo” uważał.

Nie on jeden. Ani przed nim, ani po nim, ani obecnie. Ludwik XIV, król Francji i Nawarry (1643-1715) przeszedł do historii jako Król-Słońce. Dziś również mamy nie jedno takie słoneczko.

Jeszcze w czasach I Rzeczpospolitej narodził się w Europie absolutyzm  z  przymiotnikiem łagodzącym czy raczej otumaniającym  poddanych: oficjalnie narodził się bowiem absolutyzm oświecony. W przyszłości powstaną demokracje, często z demokracją nie mające wiele wspólnego, jak np. demokracje ludowe, socjalistyczne itp.

Władcy epoki absolutyzmu oświeconego uznawali niektóre zasady umowy społecznej przyznając poddanym ulgi „wolnościowe”. Jednak król, caryca, cesarz czy inny wódz pozostając monarchą absolutnym, nadal sprawował  władzę nad wszystkimi możliwymi dziedzinami administracji państwowej. Mianując się pierwszym sługą państwa praktycznie pozostawał jego niekwestionowanym szefem.

Różne były i bywają nazwy na określenie tego pierwszego. Nie jest nim koniecznie premier, prezydent czy nawet król, bądź królowa, jak to ma miejsce w Wielkiej Brytanii. Nie nazwa się liczy, lecz stan faktyczny.

Idea absolutyzmu oświecenia wywodziła się z filozofii, która zakładała, że władza panującego pochodzi od ludu. Lud jednak  nie mając innego wyjścia dobrowolnie zrezygnował ze swoich praw politycznych na rzecz monarchy, władcy. Można czy nawet należy tę zasadę przenieść do naszych czasów. Nikt przecież niczego ludowi nie narzucał. Lud sam wybrał monarchę. I to w wolnych, demokratycznych wyborach.

Za czasów oświeconego absolutyzmu, za czasów  Fryderyka Wielkiego, króla Prus, który nazywał się "pierwszym sługą państwa", czy innych władców ówczesnej Europy, gra była czysta. Nie była tak głęboko zakamuflowana jak choćby w naszej  Ojczyźnie przeszło dwa wieki później czyli dziś.

Co prawda król poddanym niższego stanu powtarzał: "moje dzieci, jestem tylko waszym sługą", ale „dzieci” wiedziały , że „sługa” jest  panem, pierwszym po Bogu. Kropka, przecinek i basta. Na dodatek monarchię oświeconą popierał główny nurt filozofów Oświecenia z Wolterem na czele. U nas dzisiaj władcę filozofowie kontestują.

Charakterystyczna dla absolutyzmu oświeconego była centralizacja władzy przy jednoczesnym tworzeniu różnych organów administracji. Era absolutyzmu oświeconego to złote czasy biurokracji. Szczególnie widoczna była wówczas troska monarchy o silną pozycję międzynarodową państwa. Przeprowadzano reformy administracji, finansów, wystawiano nowoczesne armie, inwestowano w rozwój nauki.

W III RP proporcje się zmieniły. W III RP najmniej inwestuje się w rozwój nauki, zaś z nowoczesnym armiami jesteśmy na bakier, choćby dlatego, że mamy gdzieś sojusznicze okręty, samoloty. Nam wystarczą rodzime szable i rapiery. I to jest z pewnością godne uwagi, jako wyraz przywiązania do narodowych tradycji.

Absolutyzm oświecony najpełniej rozwinął się w Prusach (Fryderyk II Wielki), Austrii (Maria Teresa i Józef II), w państwach skandynawskich (Gustaw III). Absolutyzm miał duży wpływ na monarchię w Hiszpanii (Karol III Burbon, Zenón de Somodevilla y Bengoechea, markiz Ensenada, Pedro de Aranda, José Moniño, hrabia Floridablanca) i Portugalii (markiz de Pombal). W Rosji część idei absolutyzmu oświeconego przyjęła Katarzyna II Wielka - główna sprawczyni naszych nieszczęść czyli 123 lat trwającej niewoli.

Król Słońce, od którego zaczęła się ta gawęda, to co prawda historia sprzed 400 lat, ale ciągoty do podobnego myślenia możemy znaleźć w niezbyt odległym otoczeniu. Niektóre z wątków  panowania francuskiego monarchy, być może nieświadomie, chętnie przyswajają sobie polscy politycy. W ich wystąpieniach  znajdzie się nie jedno podobieństwo do doktryny Króla Słońce,  z  zasłanianiem się obrony praw boskich, jako usprawiedliwienia własnych, partyjnych zamierzeń i planów
.
Światli teolodzy od lat powtarzają, że branie Boga na obrońcę doktryn i planów politycznych - to herezja.

Bóg, tworząc człowieka, zwierzęta i rośliny, obok stworzył pragnienie władzy, które później wpoił każdej żywej istocie. Każdy z nas sprawuje nad kimś lub czymś władzę: dyrektor nad uczniami, rodzice nad dziećmi, szef nad pracownikami czy też prezydent nad swoim narodem. Władza wiąże się z odpowiedzialnością za swoich poddanych, a człowiek sprawujący władzę powinien cechować się zdrowym rozsądkiem i rozróżniać dobro od zła.

Niestety, w bardzo wielu przypadkach poczucie władzy odbiera racjonalne myślenie. Osoby ogarnięte rządzą władzy zmieniają się w egoistów i nie obchodzi ich, ile krzywd wyrządzają innym ludziom. Po trupach dążą do wyznaczonych celów. Francuski pisarz  André Maurois (1885-1967) twierdził, że "władza absolutna wywołuje u człowieka rozpętanie najgorszych instynktów”.

"Folwark zwierzęcy" George'a Orwella. W książce tej władzę sprawowały świnie. Zwierzęta na farmie zaufały i pozwoliły im przewodniczyć, bo uważały świnie za najmądrzejsze i najbardziej kompetentne. Te jednak, wykorzystując swoją pozycję, zabierały sukom szczeniaki i szkoliły je na silnych policjantów, kradły żywność, tłumacząc, że muszą dbać o swoje zdrowie, aby miały siłę zapewnić innym zwierzętom bezpieczeństwo. Dyrygowały stworzeniami przy budowie wiatraka, a same nic nie robiły. Zwierzęta pod władzą świń głodowały i pracowały ponad swoje siły. Z czasem dowódcy upodobnili się do wcześniejszych wrogów - ludzi.
  
Krakanie i chuchanie na zimne jest mocną stroną autora tych słów więc kraczę, że jeśli nadal będziemy wdrażać absolutyzm w demokracji wówczas święty Boże nie pomoże. Zostaniemy sami, pozornie silni, zwarci, gotowi, zapięci na ostatni guzik. Putin czeka i czyha.

Może Ci się Spodobać

0 komentarze