JESTEM KOBIETĄ PIĘKNĄ
środa, października 21, 2015O wielkiej, zapomnianej nieco pisarce, MARII DĄBROWSKIEJ (1889-1965), warto pisać i ukazywać jej bogate życie. Miała wzloty i upadki. I aczkolwiek zapisała w historii polskiej literatury i kultury bogatą kartę, to nie była bez skaz, jak każdy z nas.
Jej „skaza” była dość
osobliwa. Uważała się za niewiastę pełną uroku i niepospolitej urody. W rzeczywistości urodą nie grzeszyła.
Na temat autorki „Nocy i dni” krążyły po Warszawie,
jeszcze za jej życia, przeróżne plotki. Trudno powiedzieć dlaczego „warszawka”
upatrzyła sobie w pisarce obiekt niewybrednych momentami uszczypliwościami. A
może sama do tego prowokowała kolegów - pisarzy, zwłaszcza zaś panie z tak
zwanego towarzystwa oraz środowiska artystycznego i literackiego?
Maria Dąbrowska uważała siebie za kobietę pełną wdzięków.
Prawdę mówiąc, to jej osobiste przekonanie kłóciło się z rzeczywistością. Była
wielką pisarką, nie będąc piękną kobietą. Sama zaś miała na swój temat zdanie
całkiem odmienne.
"Skrzyżowanie jamnika z Piastem Kołodziejem" -
tak określił ją jeden ze złośliwych kolegów po piórze. Przezwisko
szybko upowszechniło się nie tylko w literackiej kawiarni na Krakowskim
Przedmieściu w Warszawie. Gruchnęło na całą stolicę. Dąbrowska zareagowała nazywając autora tych słów „szmatą
udającą literata".
Inny literat tak ją opisał: „Niska, krzywonoga, o bardzo
pospolitych rysach twarzy... Fryzurę nosiła rodem z czasów Piasta: proste,
płowe włosy z grzywką nad czołem, podstrzyżone dookoła głowy "pod
donicę".
Chorobliwe upodobanie we własnej osobie sprawiało, że -
nieświadoma braków urody - czuła się kobietką fertyczną, ładną i zgrabniutką. Narcyzm Marii Dąbrowskiej nie mijał wraz z upływem lat, wręcz przeciwnie - im była
starsza, tym bardziej uwielbiała swoją postać. Utwierdzali ją w takim
zachwycie, jak sama pisze, czterej partnerzy: mąż i trzej kochankowie.
Pierwszym jej partnerem był mąż, piłsudczyk, działacz
niepodległościowy Marian Dąbrowski, pisała o nim: "Mirek bardzo mnie
kocha. Jest wzruszający w swej miłości, dzisiaj po tylu latach mówi mi rzeczy,
które powtarzam sobie potem sto razy w upojeniu, sama sobie nie wierząc".
Drugim partnerem pisarki był malarz Henryk Szczygliński.
Pani Maria wspominała, że „zaczął mnie
bałamucić i uwodzić w sposób tak powabny i kuszący, że z nim w końcu o świecie
Bożym zapomniałam".
Następnymi jej mężczyznami, o których wiemy byli: Stanisław
Stempowski i Jerzy Czop. W czerwcu 1930 r. pani Maria zanotowała w
„Dziennikach”: „Kocha się we mnie dwu najpiękniejszych z urody ludzi w
Polsce".
Stanisław
Stempowski był starszy od niej o 37 lat, żonaty, ojciec trzech synów. Wybitny wolnomularz (m.in. sekretarz Wielkiej
Loży Narodowej Polski), ojciec Jerzego
Stempowskiego – pisarza, wieloletniego współpracownika paryskiej „Kultury”. Dla
Dąbrowskiej stracił głowę. Zanotowała: „Stachno stał się wielką moją miłością,
najwierniejszym i najoddańszym towarzyszem mego życia".
O kolejnej przygodzie miłosnej, o lekarzu Jerzym Czopie pisała, że „był młodym człowiekiem tak
wyjątkowej od stóp do głów urody, że nikogo podobnie pięknego nigdy w życiu ani
przedtem, ani potem nie spotkałam".
Starszy pan Stempowski udawał, że nie
wie, co ona z tym zachwycającym ją pięknisiem wyprawia, tylko niekiedy
"dąsał się" na Maryjkę.
Gdy miała 50 lat, był lipiec 1939 r., zapisała w „Dziennikach”, że ludzie opowiadają, iż „jestem… warta grzechu... wyglądam świetnie i tak młodo, że sama głupieję na swój widok".
Trzynaście lat później cieszy się sobą
pisząc tak: "W poniedziałek skończyłam 63 lata, trudno mi w to uwierzyć,
nie czuję się nawet na 40 i wciąż nie wyglądam też na moje lata. Wciąż jestem
jeszcze zgrabna". Uczuciami związana była przez wiele lat powojennych z
Anną Kowalską – pisarka (1932-1969).
Maria Dąbrowska przejawiała narcyzm nie tylko w
uwielbieniu swego ciała. Narcyzm - jak ktoś zauważył - nie jest u pisarzy
zjawiskiem rzadkim, raczej nawet nagminnym, ale autorka „ Nocy i dni” nie znała
granic w wychwalaniu swojego talentu. Była bezsprzecznie wielką pisarką, ale udając arcyskromną, potrafiła porównywać się z wyjątkowymi powieściopisarzami
świata. W licznych spotkaniach z czytelnikami głosiła swoją wielkość.
Znakomity krytyk, sprawiedliwie oceniający zalety i
ułomności jej pisarstwa, a także znający każdą jej wypowiedź publiczną, Wiesław
Paweł Szymański, podaje, że w 1938 r., po spotkaniu autorskim gdzieś na
prowincji Dąbrowska wyznała: „ Mówiłam o cieniu wielkiego geniusza narodu
polskiego Mickiewiczu, i jego niespełnionym marzeniu, by jego księgi zbłądziły
pod strzechy, i o tym, że to właśnie spotyka tak skromnego i małego pisarza,
jak ja".
Chyba ciut, ciut
przesadziła...
Tak oto poplotkowaliśmy na temat Marii Dąbrowskiej, co w
najmniejszym stopniu nie osłabia jej niepowtarzalnej pozycji w polskiej literaturze
i kulturze. W tym roku mija 50 lat od
Jej śmierci.
Wielkim twórcom - tak sądzę - można pozwolić na mniejsze i większe
słabostki. Całkiem inaczej się dzieje, gdy patrzmy na kogoś kto udaje Bóg
wie kogo, a jest osobą bardzo, bardzo przeciętną. Wielu takich wokół.
0 komentarze