PATRIOTYZM PO POLSKU
poniedziałek, października 19, 2015Patriotyzm patriotyzmowi nie jest równy. Dziś o tych, którzy pojmują go na opak.
Dla kibola patriotyzmem jest niczym nie hamowane umiłowanie drużyny, cała reszta się nie liczy. Dla fanatyka partyjnego wszystko co nie służy jego partii jest złem, które na różny sposób należy wyrwać z korzeniami. I z jednym i drugim sposobem pojmowania patriotyzmu mamy do czynienia w naszym kraju.
Fałszywe - najczęściej koniunkturalne – pojmowanie
patriotyzmu nie jest czymś nowym. Nie raz na cokołach stawiano postaci nie
tylko nie wyróżniające się jakimś nadzwyczajnym patriotyzmem, lecz będące jego
zaprzeczeniem. W polskiej tradycji najłatwiej przejść do historii po tragicznej
śmierci, przykładem książę Józef Poniatowski, który walczył co prawda z
fantazją i odwagą u boku Bonapartego, ale za całokształt patriotyczny Nobel
bynajmniej mu się nie należał, podobnie jak generał Zajączek, dzielny
napoleończyk , następnie sługus moskiewski.
Kto natomiast mozolnie i konsekwentnie przez całe życie
budował ojczyźniane poletko, nie na barykadach, lecz w laboratorium, pracując
naukowo, czy to na froncie odkryć inżynierskich , czy w innych
przedsięwzięciach wymagających ogromnej wiedzy, dominikańskiej pracowitości i
niezwyczajnych zdolności, temu nie łatwo znaleźć się w nazewnictwie ulic, nie
mówiąc o pomnikach. Co innego zginąć na polu bitwy lub w innych okolicznościach
i to najlepiej w młodym wieku. Jest to bowiem najkrótsza droga dostania się na
listę naszych narodowych bohaterów i patriotów.
Czesi (ale nie tylko oni, właściwie cały Zachód) śmieją się
z naszego bohaterskiego patriotyzmu. My zaś pękamy ze śmiechu, gdy czytamy o
przygodach Szwejka. Szwejkowski patriotyzm uważamy za dekowanie się czy nawet
za tchórzostwo, oni zaś ( i nie tylko oni ) naszą bohaterszczyznę za samobójczą
głupotę. Powiedzieć można co kraj, to obyczaj, choć nieraz przychodzi się
wściec.
Polscy lotnicy jak wiadomo uratowali w czasie II wojny światowej Londyn, wojska generałów Andersa i Maczka walczyły za wolność naszą i waszą, ale gdy przyszło do zwycięskiej powojennej parady, aby nie drażnić Stalina, Brytyjczycy do udziału w uroczystości Polaków nie dopuścili. To tak na marginesie.
Polscy lotnicy jak wiadomo uratowali w czasie II wojny światowej Londyn, wojska generałów Andersa i Maczka walczyły za wolność naszą i waszą, ale gdy przyszło do zwycięskiej powojennej parady, aby nie drażnić Stalina, Brytyjczycy do udziału w uroczystości Polaków nie dopuścili. To tak na marginesie.
Wybitny eseista i historyk Tomasz Łubieński w jednym ze
swoich szkiców snując rozważania między
innymi na temat polskiej bohaterszczyzny, którą wyznacza nie zwycięstwo, lecz
narodowe nieszczęścia, nie triumf, lecz niepowodzenie i tragedia , nie realne zwycięstwo, lecz zwycięstwo
moralne ( te zaś dla świata nic nie znaczą, już Aleksander Fredro pisał, że
„narody sumienia nie mają”), a więc Łubieński słusznie stwierdza, że dla nas
„nieszczęścia historyczne stanowią zawsze dowód, że mieliśmy rację. Więc jakby
ich potrzebujemy”.
Niektórzy dopuszczają się absurdu, jak na przykład skąd inąd
wybitny poeta Jarosław Marek Rymkiewicz,
który krwawą tragedię Powstania Warszawskiego nazwał „drugim chrztem Polski,
zbawiennym dla utrzymania narodowej tożsamości”.
A może istotnie Polacy są skazani na cierpienie! Cierpienie, które ma wznieść nas na wyżyny
człowieczeństwa. Sądzę wszak, że jest to jedynie wolno-słowie. Poecie wolno.
Ale polityk musi chodzić twardo po ziemi, nie zaś pleść dyrdymały.
Szaleństwo poety czyli licentia poetica jest okolicznością łagodzącą. Polityk, którzy głośno krzyczy o umiłowaniu
Ojczyzny, a robi wszystko, aby jej dokuczyć, aby ją osłabić bzdurnymi hasłami i
chorą ideologią działa na jej szkodę. Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje.
Kibole - bandziory wyjąc po pijanemu hymn narodowy mieszczą
się – jakby powiedział Lech Wałęsa – w tej samej klasie, co „prawdziwi Polacy”
domagający się Polski jedynie dla Polaków. To jest ta sama klasa, tyle, że
jedni są wystrzyżeni „na pałę”, drudzy chodzą w ciemnych garniturach pod
krawatem i uzyskali lub chcą uzyskać prawo do stawania za pulpitem poselskim czy partyjnym.
Jednych z drugimi łączy nienawiść do wszystkiego i wszystkich nie pochodzących
z ich parafii. Z „prawdziwymi Polakami” jest tak, że z jednej strony chcą
korzystać z unijnej kasy, z drugiej wszystkich euroentuzjastów najchętniej
spaliliby na stosie. Kibole zaś domagają się zwycięstw swojej drużyny i
jednocześnie demolują stadiony swoich idoli.Taka Polska jest Polską chorą. To
nie patriotyzm, lecz idiotyzm.
Na koniec kartka z kalendarza, również z patriotycznej
łączki. Otóż w czasach PRL nie było wolności słowa. Przemieszkiwała w prywatnych domach, od czasu do czasu w teatrzykach i kabaretach. Także w kościołach i na stadionach
sportowych. W świątyniach proszono Pana Boga, aby ojczyznę dał nam wrócić, na
stadionach natomiast dawano upust wolno - słowiu , gdy za przeciwników mieliśmy
sportowców z Kraju Rad. W boksie biliśmy Ruskich dość często, w piłce nożnej
bohaterem narodowym został Gerard Cieślik, dzięki któremu dokopaliśmy im w
Chorzowie 2:1.
Był to oddech na pół gwizdka, trochę na niby, ale dobre było
i to. Natomiast dzisiaj „prawdziwi Polacy”, korzystając z wolności, wypełniają
gęby jadem, który ojczyznę niszczy po kawałku.
Należą do nich również ci, którzy w kościołach proszą Boga, aby zwrócił nam ojczyznę. Zaiste, skomplikowany to sposób na oszukiwanie Pana Boga. On przecież dobrze wie. że już ją zwrócił. I to przeszło ćwierć wieku temu.
Należą do nich również ci, którzy w kościołach proszą Boga, aby zwrócił nam ojczyznę. Zaiste, skomplikowany to sposób na oszukiwanie Pana Boga. On przecież dobrze wie. że już ją zwrócił. I to przeszło ćwierć wieku temu.
0 komentarze