ZATRUWANIE UMYSŁÓW

niedziela, października 11, 2015

 

 

Siedział w fotelu głęboko poruszony. Nie chciał mi opowiadać szczegółów. Rzucił na stół plik listów i kopert. „Patrz pan!”  zawołał. Spojrzałem na niektóre. Były to anonimy wszelkiego rodzaju, pełne brudu, inwektyw, płaskich dowcipów, gróźb. Nie mogłem się powstrzymać od głośnego śmiechu. Spojrzał na mnie zdziwiony.

– A telefony? – zapytałem – rozmyślne pomyłki, pytania, zadawane udawanym żydowskim akcentem, czy zdarzają się już u pana?
Zerwał się z fotela.[…}
– Skąd pan o tym wie?
–  Ależ panie, ja byłem w Polsce Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem, więc wszy wyłaziły zewsząd. Zwykłe rzeczy! To „narodowa robota”.[…]

Nie mógł się z tym pogodzić.[…] Musiałem go uspakajać.
–  Po co te brudy? – wołał.j
–  Po co te brudy?

Nie jest to zapis rozmowy prowadzonej w czasach dzisiejszych, przedwyborczych czy jakichkolwiek innych. Nie jest to rozmowa przeprowadzona dziś, lecz wiele lat temu, w początkach II Rzeczpospolitej. Ale podobieństwo do naszych czasów - jak na dłoni. 

Wówczas po jednej stronie barykady stali wielcy Polacy, z budowniczym i głównym autorem "cudu nad Wisłą" Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim  oraz pierwszym prezydentem II RP prof. Gabrielem Narutowiczem. Po drugiej zaś stronie stali endecy - z pianą na ustach oskarżający tych wszystkich, którzy nie trzymali z nimi.

Podobieństwo do tego, czego jesteśmy tak często świadkami w naszym skłóconym życiu politycznym jest uderzające.

Powyższy dialog prowadzili: Józef PiłsudskiGabriel Narutowicz, który po rezygnacji Piłsudskiego z kandydowania na urząd prezydencki został wybrany przez Zgromadzenie Narodowe pierwszym prezydentem po odzyskaniu niepodległości po 123 latach niewoli. Wybór dokonany został 9 grudnia 1922 r.

Rozmowa polityków odbyła się 11 grudnia..

Tego dnia Aleksandra Piłsudska (żona Marszałka Piłsudskiego) pod datą 11 grudnia zanotowała w "Dzienniku" co następuje: 

"W Warszawie zorganizowano 12–godzinny strajk na znak protestu. Młodzież Narodowej Demokracji obrzuciła błotem powóz Narutowicza, kiedy jechał do Sejmu na złożenie przysięgi […] W ścisku nie mogłam się prawie ruszyć. Z jednej strony parła na mnie stara, przygłucha chłopka, która bez przerwy pytała, o co chodzi, z drugiej – gruba, wielka służąca. Ta ostatnia, z czerwoną twarzą, podrygiwała całym ciałem, wymachując pięściami i krzycząc: „Precz z Narutowiczem! Precz z Żydem!” . Gdy jej zabrakło oddechu, powiedziałam, że znam dobrze rodzinę Narutowiczów i nikt z nich nie pochodzi z Żydów. Ale to był groch o ścianę. Za chwilę zaczęła wrzeszczeć: „Żydzi nie będą nami rządzili!”

16 grudnia prezydent Narutowicz uczestniczył w otwarciu dorocznego Salonu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Podczas zwiedzania wystawy w sali nr 1 artysta malarz Eligiusz Niewiadomski oddał do Narutowicza z małej odległości trzy strzały z rewolweru powodując natychmiastową jego śmierć.

Morderca nie był chory psychicznie, jeśli za chorobę nie uważa się nietolerancji i nienawiści wobec inaczej myślących, inaczej się modlących albo w ogóle nie modlących, wobec ludzi o innym kolorze skóry, wobec Żydów, masonów, liberałów itd.

Był dumny ze swojego czynu. Chciał zabić Piłsudskiego, podczas procesu wyraził jednak żal, bynajmniej nie dlatego, że chciał go zabić, lecz dlatego, że nie udało się planu zrealizować. Zabił co prawda, tyle, że kogo innego: pierwszego prezydenta  II RP.

Wyznał przed sądem:

"Doznałem uczucia męki i goryczy, że oto ten człowiek (Piłsudski), twórca Judeo-Polski, główny w moich oczach sprawca nieszczęść ostatnich czterech lat, będzie dalej grał wybitną rolę w życiu Polski. Piłsudski nie dorósł do roli, jaką przeznaczyły mu dzieje. Przez cztery lata ja i całe moje pokolenie patrzyliśmy na poniewierkę Rzeczpospolitej, na wszystkie zniewagi, jakie jej wyrządzono, na najstraszniejszą rzecz, jaka może naród spotkać: rozkład ducha, który dzisiaj objął wszystkie klasy".

Sąd skazał go na karę śmierci. W dniu wykonania wyroku „Dziennik Poznański” opublikował list Niewiadomskiego „do wszystkich Polaków”:
Czyn mój dopiero zakwitnie oblany krwią moją. Zakwitnie, to znaczy przemówi do narodu. Głupcy i hipokryci widzą w nim akt szaleństwa lub fanatyzmu. Tak nie jest […] To, na co patrzą nasze oczy, nie jest jeszcze Polską […] To jest dopiero Polska Piłsudskiego – Judeo – Polska. Naród polski do głosu w niej jeszcze nie doszedł. Polskę prawdziwą trzeba dopiero zdobywać i zbudować. W walce o nią niech się hartuje duch pokolenia.
W pogrzebie mordercy prezydenta Rzeczpospolitej uczestniczyły tłumy. Młodzież trzymała wartę przy jego grobie. W mowach pogrzebowych żegnano „wielkiego syna ojczyzny”, „wojownika za polskość Polski”.

Kler do tego stopnia wcześniej podgrzewał atmosferę nienawiści do prezydenta Narutowicza (mason i ateista) a potem honorował zabójcę, że kardynał Aleksander Kakowski (utrzymywał przyjacielskie kontakty z Narutowiczem) i Episkopat Polski zabronili księżom dalszych tego rodzaju praktyk. Pius XI (poprzednio nuncjusz w Polsce) nadesłał depeszę kondolencyjną. W niewielkim stopniu osłabiło to akcje księży utożsamiających się z prawicą endecką.

Pewnie nie należy porównywać pierwszych lat II Rzeczpospolitej z dzisiejszymi czasami. Inne epoki, odległe czasy. Ale jednak coś wspólnego pobrzękuje. Jad. Nienawiść. Uliczny wrzask. Kalanie biało-czerwonej.

Jan Baudouin de Courtenay w „Myśli Wolnej” (nr 2/1923) pisał, że w Polsce obłąkańcy lub też udający obłąkańców starają się zatruwać umysły i sumienia narodu.

Prezydent Narutowicz pochowany został w krypcie archikatedry warszawskiej. Urodził się na Żmudzi. Za działalność polityczną władze carskie zabroniły mu wjazdu na ziemie polskie znajdujące się w zaborze rosyjskim. Wybitny inżynier – konstruktor. Pionier elektryfikacji Szwajcarii. Jego prace inżynierskie m.in. przy regulacji Renu zostały nagrodzone na słynnej Wystawie Międzynarodowej w Paryżu (1896). Kierował budową wielu elektrowni w Europie. Był profesorem na Politechnice w Zurychu, ku jego czci widnieje tablica pamiątkowa. W tym roku minęło 150 lat od urodzin pierwszego prezydenta Polski.


Może Ci się Spodobać

0 komentarze