ZASMARKANA SIEROTA CZYLI POLSKA
wtorek, grudnia 01, 2015
„Zasmarkana sierota świata - rodzajem cudu” - tak w przededniu ogłoszenia stanu wojennego
w Polsce powiedział w wywiadzie
Kazimierz Kutz.
Wywiad był jednym z wielu (m.in. z prof. Henrykiem Samsonowiczem, Jerzym Turowiczem), jakie przeprowadziłem do książki, która miała się ukazać w„Czytelniku”.
Czołgi gen. Jaruzelskiego zamknęły drogę do wydawnictwa.
Nie jest do końca prawdą, że historia lubi się
powtarzać. Tamte czasy to ponura przeszłość, znalazła się na bruku historii.
Niemniej Kazimierz Kutz - wybitny reżyser filmowy, jeden z filarów słynnej na
cały świat „polskiej szkoły filmowej”, reżyser
m.in. filmów „Sól ziemi czarnej”, „Perła
w koronie”, syn powstańca śląskiego, senator III RP, to postać o przenikliwym umyśle.
Wiele z jego sądów czyta się, jakby mówił o Polsce
dnia dzisiejszego.
X X X
Kazimierz Kutz:
Największe niebezpieczeństwo, które nam grozi może mieć
swe źródło w braku kultury politycznej. Na kulturę polityczną muszą pracować
pokolenia. A u nas co? Dla wielu ludzi władzy, od 1948 roku licząc Polska jako
dobro najwyższe nie istnieje. Wielu z nich nigdy nie stawiało sobie
elementarnego pytania: co to jest Polska?
A przecież mamy własny ruch rewolucyjny, własne tradycje
i prawdopodobnie stać nas na własne, niekonwencjonalne rozwiązania. Przecież
chodzi o to, aby Polska wróciła do siebie.
W związku z naszą powikłaną historią, Polska bez
państwowości funkcjonowała pod rządami intelektualistów i pisarzy. Mieliśmy w
XIX wieku rząd emigracyjny z siedzibą w Paryżu, a tam działali Mickiewicz,
Norwid, Słowacki, Chopin, Lelewel i cala reszta. Ten „rząd dusz” przetrwał
właściwie do 1980 roku i jest to rzeczą najpiękniejszą naszych dni.
Teraz te stare tradycje polskie, sarmackie, szlacheckie i
postszlacheckie przejęli nagle ci, którzy się nigdy nie liczyli, którzy tylko z
pozoru byli właścicielami ustroju. To wydaje mi się najpiękniejszym cudem w
Polsce. Niech Pan zwróci uwagę, że mamy do czynienia w Polsce z wielkim
skokiem, że jest to coś zupełnie paradoksalnego; nagle ta stara, artystyczna,
intelektualno-inteligencka tradycja straciła w Polsce jakby swój sens.
Ta świadomość jest źródłem rysującej się awersji do
inteligentów polskich. Wszystkie dotychczasowe historyczne kontakty polskich
robotników z inteligentami były psute przez udział inteligencji. Myślę, że jest
to awersja historycznie uzasadniona. Stąd lęk, że to może być znowu zepsute
przez tych przemądrzałych pierdzistołków. Inteligenci chcą sobie znowu dupą
klasy robotniczej porobić kariery.
Jak Pan wie, bardzo wielu ludzi, co do których można mieć
poważne zastrzeżenia natury moralnej, leci przed tym pociągiem. Są bardziej
postępowi niż wszystko w tym kraju. Są tacy, którzy urządzali się kiedyś w
miarę możliwości, a teraz jako świntuchy są z solidarnościową wolnością. Nie
znoszę tej inwazji różnego rodzaju miernot.
Gówno przylepia się do odnowy na wyścigi. To też jest
prawidłowość. Ja myślę, że również i z tego powodu bierze się awersja do
inteligencji. A jednocześnie bez niej nie można sobie poradzić. Wszystko jest potwornie zbełtane, z tego naszego
szaleńczego atawizmu wolnościowego wynurza się wielka beczka prochu, która może
być przez byle idiotę podhajcowana. Więc jeśli cokolwiek można zrobić w Polsce,
to uświadamiać ludziom potrzebę instynktu narodowego, tego najważniejszego
komputera Polaków. On przecież chyba musi w każdym z nas tkwić.
Kościół przez swoją kulturę polityczną ma tę przewagę nad
istniejącymi nowymi i starymi organizacjami politycznymi, że po prostu potrafi
przystosowywać się do rzeczywistości. Będąc niewierzącym byłem pełen podziwu
dla Kościoła!
Ale chcąc odpowiedzieć na drugie Pana pytanie: co to
wróży na przyszłość, powiem, że się Kościoła boję! Bo jeśli jego ideologia
stanie się ideologią polityczną, urzędową - dojdzie do nieszczęścia. Broń nas
Boże od tego nieszczęścia! Przejawy tego zjawiska już można dostrzec. Uważam - patrząc w przyszłość - że to jest jedno z niebezpieczeństw, które nad Polską
zawiśnie!
Przez te lata peerelu mogłem działać poprzez stary
arsenał środków i stereotypy myślenia, to znaczy poprzez przeciwstawianie się.
Poprzez kontrę. Tego nauczyliśmy się prawie wszyscy. Pan jako dziennikarz, nie
chcąc krakać jak mu nakazują, mógł ratować się przez takie pisanie, aby można
było coś tam przeczytać między wierszami. Ja miałem szerszą gamę środków, ale i
ostry bat nad głową.
Ale teraz, jak nam dano w miarę normalne papiery,
jesteśmy po prostu goli jak noworodki. Odebrano nam całą technikę
przeciwstawiania się. Siła nasza brała się z kontry. Albo mieściliśmy się w
obiegu normalnym, albo wchodziliśmy w mimikrę aluzyjności.
Co z tym wszystkim zrobić? Nie ma recepty. Życie samo w
sobie jest tak ciekawe, niesie z sobą tyle fantastycznych wydarzeń i zmian, że
sztuka staje się wobec urody życia bezprzedmiotowa i kompletnie niepotrzebna.
Pyta Pan co będzie z Polską?
Ona jest ciągle otwartym żywiołem. Nie wiem czy on
dryfuje czy do czegoś zmierza, ale jest to żywioł. A zatem, aby podjąć się
nazwania go po imieniu, trzeba być albo idiotą albo geniuszem. W każdym razie
nie widzę dla siebie takiej możliwości, i w związku z tym muszę powiedzieć, że
jestem w tej chwili bardziej smutny i rozbity, aniżeli kiedy mnie
prześladowano.
Bo jak jest się prześladowanym za coś, to ma Pan
przynajmniej satysfakcję moralną, bo wie Pan za co jest prześladowanym. I daje
to człowiekowi siłę do kontry. A teraz co? Jest się tylko bezbronnym i jałowym.
Życie jest sztuką. Stało się nią. Istotnie czuję, że
następuje wejście w jakiś przedziwny busz, w którym ruszają się zupełnie
nieznane stwory, nigdy nie widziane ptaki i zjawiska. Może jak się przez ten
busz przejdzie, to pojawi się jakaś łączka, na której będzie można spokojnie
usiąść i pomyśleć co się przeżyło. I będzie można to opisać. Ale wcale nie
wiadomo jak wielki jest ten busz i czy w ogóle się skończy, no i czy w ogóle
jakaś łączka istnieje.
Bo Polska jest po prostu takim „wielkim ni to, ni sio”.
Ni to Wschodem, ni Zachodem, ni komunistyczna, ni
katolicka. Wszyscy jesteśmy tacy: „ni to, ni sio”. I dlatego wszystko nadal
będzie przebiegało niezgodnie z ustalonymi podziałami, czy schematami znanymi z
innych państw, które miały historię bardziej logicznie się układającą.
My jesteśmy zagubionym, zahukanym, poplątanym
społeczeństwem, które nie miało normalnych warunków żeby istnieć, żeby o sobie
stanowić, żeby żyć normalnie.
Jesteśmy zasmarkaną sierotą świata i tyle!
Ale za to – i
tu zgadzam się z Panem – mamy tak ciekawe życie. Nic nie mamy, ale mamy ciekawe
życie. Polska jest rodzajem cudu, to jakaś nieznana fastryga, która musi
fascynować. Dzieją się bowiem tutaj takie rzeczy, na które już prawie nikogo we
współczesnym świecie nie stać. Nigdzie.
0 komentarze