NIE JESTEŚMY SAMOTNĄ WYSPĄ
wtorek, września 01, 2015
Przytłaczającej większości Polaków wydaje się, że nad
Wisłą, między Odrą a Bugiem, nieustannie będzie
się żyło jak u Pana Boga za piecem (nie licząc oczywiście wewnętrznego
piekiełka, jakie sobie fundujemy nie tylko na okoliczność wyborów). Guzik prawda.
Nie jesteśmy ani samotną, wielką wyspą jak Australia czy Grenlandia, państwem leżącym
daleko od Afryki i Azji. Jesteśmy krajem średniej wielkości, do którego z
każdego miejsca w Europie można się stosunkowo szybko dostać.
Nic nas nie uchroni przed zalewem ludów z południa. Na
razie problem bagatelizujemy. Wydawało się nam, że oświadczając, iż gotowi jesteśmy
przyjąć 2000 uciekinierów z południa, tym samym zatkamy Europie usta i będziemy
mieć święty spokój. Nieprawda. Spokoju nie będzie.
Podczas pobytu prezydenta III RP w Berlinie, zarówno
prezydent Niemiec, jak i kanclerz pani Merkel dość czytelnie sformułowali
oczekiwania od Polski. Być może Andrzej Duda nie dostrzegł stanowczości w ich słowach.
A przecież logiczne jest, że skoro jesteśmy członkiem rodziny unijnej, nie
pozostaje nic innego jak postępować tak, jak postępuje się w rodzinie.
Kanclerz Niemiec uważa, że sposób, w jaki Europa poradzi
sobie z napływem uchodźców jest sprawdzianem dla wspólnoty oraz ideałów, na
których została zbudowana. Jeśli Europa zawiedzie w tej kwestii i złamie prawa
człowieka, nie będzie to Europa, której byśmy chcieli. Niemiecka kanclerz
wezwała państwa członkowskie, by uczciwie podjęły się zobowiązań dotyczących
przyjmowania uchodźców.
Państwa członkowskie będą musiały podzielić się
odpowiedzialnością za masowo napływających uchodźców. Stawianie murów
granicznych przez Węgry czy Słowację ograniczy ich obecność we wspólnocie. Natomiast
jeśli sprawa uchodźców nie zostanie sprawiedliwie rozwiązana, na stół powróci
kwestia strefy Schengen i ruchu bezwizowego.
Prędzej czy później, z mniejszym lub większym nasileniem
(raczej coraz większym) przez Polskę również będzie wiódł szlak uchodźców z
Afryki i Azji. Wielu z nich zostanie nad Wisłą. To nie jest problem ani łatwy,
ani przyjemny.
Można mieć wiele wątpliwości czy potrafimy wybić się na humanitaryzm!
Można mieć wiele wątpliwości czy potrafimy wybić się na humanitaryzm!
Media niemieckie wizytę polskiego prezydenta w Niemczech
przyjęły pozytywnie, jednak po wizycie nie zabrakło uwag krytycznych. Najważniejszym
tematem spotkania prezydentów Gaucka i Dudy była właśnie kwestia imigrantów. Ale
okazało się – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”- że Duda lęka się nawet
imigrantów z Ukrainy, a co dopiero tych z Azji i Afryki. A skoro unikał tematu znaczy,
że nie ma pomysłu.
Obserwując zachowania polskich elit politycznych widać jak
wiele miejsca w ich działalności zajmuje -
delikatnie mówiąc - niechęć do
inaczej myślących, inaczej wierzących itp. Nawet ci, który w szczególny sposób demonstrują
religijność, w praktyce bywają jej zaprzeczeniem.
Czy potrafią zatem stawić czoła problemowi nr 1, jaki
stanął przez Europejczykami - przed
wielką wędrówką ludów?
Wędrówki ludów ongi łączyły się z podbojem. Przed wiekami
barbarzyńskie plemiona, między innymi Hunowie i Germanowie parli u schyłku
starożytności i w początkach średniowiecza na tereny Cesarstwa Rzymskiego. Sforsowanie
w 406 r. linii Renu zapoczątkowało proces osiedlania się ludów germańskich a
później także słowiańskich .Wizygoci po splądrowaniu Italii (w 410 r. zdobyli
Rzym) założyli swoje państwo w południowej Galii ,a następnie w Hiszpanii. Anglowie,
Sasi i Jutowie podbili w połowie V w. Brytanię. Za ostatnią europejską wędrówkę
ludów uważa się najazd Węgrów, którzy zostali zatrzymani w X w. przez cesarstwo
niemieckie. To tylko fragmenty podbojów i wędrówek ludów.
Obecnie do Europy z
Afryki i Azji do Europy ruszyły tysiące, dziesiątki tysięcy głodnych i cierpiących. To jest proces nieodwracalny. Nędza, bieda, ucisk, terror - to nadludzka siła, która nie zna kordonów, nie ma
innego ratunku jak marsz tam, gdzie ludzie żyją pod innym, łaskawszym niebem.
Dziś uchodźcy chcą dotrzeć do Niemiec, Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii, Skandynawii. Ta
fala ludzka rozleje się po całym kontynencie. Za kilkanaście lat Europa nie będzie już taka,
jaka jest dzisiaj.
Aby utrzymać ważne miejsce Polski w europejskiej
rodzinie, politycy nasi zamiast toczyć między sobą boje na śmierć i życie
powinni myśleć o przyszłości. Ale na to
nie mają widocznie czasu, skoro myślą głównie
o tym, jak pokonać wroga krajowego i zdobyć stołek premiera czy ministra.
A potem już na deser przejąć rząd nad naszymi "duszami".
A potem już na deser przejąć rząd nad naszymi "duszami".
0 komentarze