NIENAWIŚĆ PRAWDZIWYCH POLAKÓW
wtorek, stycznia 26, 2016
Jan Nowak-Jeziorański (1914-2005), właśc. Zdzisław Antoni
Jeziorański pseud. „Janek”, „Jan Nowak”, „Jan Zych” - polski polityk,
politolog, działacz społeczny, dziennikarz i żołnierz AK, kurier i emisariusz
Komendy AK i Rządu RP w Londynie, wieloletni dyrektor Radia „Wolna Europa”. Bohater narodowy!
Kilka lat temu kilku polityków i kilku gryzipiórków,
których nazwisk nie warto nawet wymieniać
okryły się hańbą. Aczkolwiek do dziś podłe istoty prosperują i to całkiem nieźle.
Nowaka- Jeziorańskiego oskarżono o zdradę, między innymi o to, że był
hitlerowskim Treuhänderem (administratorem nieruchomości).
Jan Nowak-Jeziorański (na zdjeciu całowany przez prof. W. Bartoszewskiego) to jedna z postaci, która na stałe
zapisała się na kartach polskiej historii. Teraz upamiętnią ją reżyser
"Pokłosia” i Muzeum Powstania Warszawskiego. Władysław Pasikowski pracuje
właśnie nad scenariuszem obrazu pod roboczym tytułem "Kurier". Według
obietnic, czeka nas fabuła z rozmachem.
Tyle, że reżyser ma za sobą film, który
rodzimi nacjonaliści uznali za antypolski. Kto bowiem mówi czy pisze źle o Polakach, o tych, którzy
w czasie II wojny światowej obrali zajęcie szmalcownika i kapusia, który wydawali
Żydów w ręce Niemców – ten kala ojczyźnianie gniazdo.
Oto program "prawdziwych Polakow".
Zdaniem Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania
Warszawskiego, "Kurier z Warszawy" zasługuje na film pełnometrażowy nakręcony z rozmachem. I taki ma stworzyć
Władysław Pasikowski. Twórcom towarzyszy myśl, aby rola Nowaka nie została
zapomniana i żeby młodzi ludzie zdawali sobie sprawę z tego, jakie znaczenie
miało postępowanie zwykłego młodego człowieka w niezwykłych czasach.
Z tym jednak będzie najtrudniej. Kogo dziś bowiem obchodzi bohater
powstania warszawskiego. Dziś Polacy mają swoich „bohaterów” wypełniających
łamy gazet i grających główne role na telewizyjnym ekranie.
Według najnowszych badań Muzeum Powstania Narodowego o Janie Nowaku –
Jeziorańskich słyszało, wie cokolwiek 3 procent Polaków.
Powtarzam: 3 procent Polaków! Jest to wymierny sukces "prawdziwych Polaków".
Kto tam interesuje się bohaterem sprzed lat. Mamy aktualnych
bohaterów i męczenników walki co najmniej kilka tuzinów. Prowadzą oni
bohaterską i zacięta walkę z drugim Polakiem.
Rodak przeciwko rodakowi - oto patriotyzm Polaka Anno
Domini 2016.
Nowak-Jeziorański! A kto to taki?
W 1943 r. pod przybranym nazwiskiem Jan Kwiatkowski
został wysłany do Poselstwa Polskiego w Sztokholmie. Po przekazaniu poczty
powrócił do kraju. Po sukcesie tej wyprawy powierzono mu znacznie poważniejszą
funkcję, jako emisariusz miał dotrzeć do rządu RP w Londynie. To właśnie na
potrzeby tej misji przybrał pseudonim Jan Nowak. Wyruszył w 1943 r. W Anglii prowadził rozmowy zarówno z przedstawicielami rządu polskiego, jak i władz
angielskich, również z premierem Winstonem Churchillem.
Z Anglii został przetransportowany do Włoch. W nocy z 25
na 26 lipca 1944 r. leciał na pokładzie samolotu, który wyruszył z bazy
lotniczej w Brindisi, i wylądował w pobliżu Tarnowa (ten sam samolot zabrał na
pokład szczątki rakiety V-2 i kilku polskich polityków – akcja Most III), a
następnie dotarł do Warszawy jako ostatni emisariusz przed wybuchem powstania
warszawskiego.
W przeddzień kapitulacji, działając z rozkazu komendanta
AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, wyruszył do Londynu. Wywiózł setki dokumentów
i zdjęć. Jako emisariusz Armii Krajowej zyskał przydomek „Kuriera z Warszawy”. Podczas powstania warszawskiego wziął ślub z Jadwigą
Wolską, łączniczką „Gretą”.
Po wojnie pozostał na Zachodzie. Pod koniec 1951 r. podjął się kierowania Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa. Pierwsza audycja
została nadana do kraju 3 maja 1952 r. Rozgłośnią Polską RWE kierował do 1
stycznia 1976 r.
Zmarł 20 stycznia 2005 roku w szpitalu im. prof.
Orłowskiego w Warszawie. Uroczysty pogrzeb odbył się 26 stycznia 2005 roku.
Pogrzeb „Kuriera z Warszawy” rozpoczął się mszą w warszawskiej bazylice
archikatedralnej św. Jana Chrzciciela ( styczeń 2005). Pochowany został w
rodzinnym grobie Jeziorańskich na Powązkach.
To właśnie już po
śmierci „Kuriera z Warszawy” zaczęły ujadać polityczne pieski . Nie tylko przypisywano
mu czyny haniebne. Pluto na Jego grób z hitlerowsko-stalinowską butą. Dziś mają
się całkiem dobrze.
Na zaproszenie Lecha Wałęsy po raz pierwszy po wojnie
przyjechał do Polski w sierpniu 1989. Po raz drugi przyleciał do Warszawy rok
później.
Był czwartek, Boże Ciało. Rankiem tego dnia
zatelefonowała zaprzyjaźniona ze mną pani Anna Bogucka - Skowrońska, wówczas
senator z ramienia Komitetu Obywatelskiego ( w trudnych czasach broniła społecznie
Lecha Wałęsę, Zbigniewa Romaszewskiego, Annę Walentynowicz, Bogdana
Lisa). Telefonicznie podzieliła się następującą wiadomością: do Warszawy
przyjechał Nowak-Jeziorański, jego
walizka została na lotnisku w Nowym Yorku, ma na sobie tylko garnitur i zmiętą
po podróży koszulę, musi dziś wyjechać do Gdańska, numer koszuli 44, czekam na
ciebie, na Wiejskiej.
Czekała razem z mec. Jackiem Taylorem, przez wiele lat
współpracował z „Wolną Europą” i z Janem
Nowakiem-Jeziorańskim, który przed wojną był studentem ojca pana mecenasa.
Wcześniej moje poszukiwania koszuli wśród znajomych (sklepy były w święto
Bożego Ciała zamknięte) zakończyły się
fiaskiem. Numer 44 to numer dla prawdziwego mężczyzny, nie zaś
postpeerelowskich mikrusów. Z własnej bielizny wziąłem co się dało.
Przyjechałem zdezelowanym „Citroenem”.
Tak uśmiechniętego dżentelmena, nic sobie nie robiącego z
przyziemnych przeszkód, takimi jak brak świeżej koszuli itp., w życiu nie
widziałem. Miał za sobą między oceaniczny lot trwający ponad 10 godzin. Jego
duch był młodszy od pułku młodzieniaszków. Spytał jedynie czy zdołamy się
wszyscy zmieścić do „blaszanki” CV. Ruszyliśmy. Cel: Gdańsk.
Zatrzymaliśmy się w Pułtusku, chciał zwiedzić tamtejszy
zabytkowy kościół i spotkać się z miejscowym księdzem, o którym słyszał, że tak
jak on jest kolekcjonerem obrazów. Oglądając księżowskie zbiory spędzili we
dwóch kilka godzin.
Tak zaczęła się moja, wyrywkowa zresztą, znajomość z
Wielkim Polakiem. Odwiedzałem Go, gdy leżał w tzw. szpitalu rządowym, na Hożej
w Warszawie. Miałem zaszczyt zostać „emisariuszem” w pewnych Jego osobistych
sprawach, podczas mojego pobytu w Londynie. Ot, i wszystko. Dla mnie znaczyło
to i tak więcej, niż mógłbym się w życiu spodziewać.
0 komentarze