Bywa, że człowiek prawie przez całe swoje życie nie
poślizgnął się. Nie sprzeniewierzył się. Był czysty jak łza. Prawie święty. Ale
nagle o zmierzchu żywota popełnił coś niegodziwego.
I bywa całkiem na odwrót: zdrajca za młodu, kanalia. Ale
oto w dojrzałych latach – został bohaterem.
Kręte są ludzkie drogi.
Książę Michał Kleofas Ogiński jest autorem pięknego polskiego poloneza
„Pożegnanie ojczyzny”. Dzielnie walczył w powstaniu kościuszkowskim, po
rozbiorach Rzeczpospolitej był działaczem emigracyjnym. Ale wcześniej był i
senatorem carskim i jednym z tych, którzy przyłączyli się do haniebnej
Targowicy. Zdrajca !
Nikt tak pięknie nie władał polszczyzną jak Julian Tuwim
(na zdjęciu). Jego „Kwiaty polskie” są perłą polskiej poezji. Poeta nad
poetami.
Maria Dąbrowska w „Dzienniku” – rok 1948: „ Dziś w „Życiu
Warszawy” opis tryumfalnego przyjęcia Tuwima w Moskwie, jako tego, <co
protestował przeciwko Polsce
przedwrześniowej, a w czasie wojny zagrzewał do walki z okupantem>.
Jezus Maria! Ile słów, tyle łgarstw. Tuwim, co przed
wojną ściskał się z Wieniawą Długoszowskim i Nowaczyńskim i ani śniło mu się
przeciw czemukolwiek protestować; a gdy wojna wybuchła, uciekł (słusznie, bo by go Niemcy rozwalili, jak
rozwalili jego matkę, której nie zabrał), we Francji napisał wiersz „Ja się bić nie potrafię, a po wojnie wznowił
teatrzyki i przedstawienia w rodzaju „Królowej Madagaskaru”… na czym robi
kokosy. Wszystko to jest zwyczajnie ludzkie. Tylko po co robić z niego bohatera? Wystarczy –
że poeta”.
Z samym Bolesławem Bierutem Tuwim bywał za „pan brat”.
Jan Lechoń (przyjaciel Tuwima, po wojnie nie wrócił do kraju, sławę poetycką
przyniósł mu wydany w 1920 r. „Karmazynowy poemat” - niezwykle udana próba
zmierzenia się z wzorcami wielkiej literatury narodowej, nawiązująca swoją
poetyką do Mickiewicza i Słowackiego) odnotował w „Dzienniku” (kwiecień 1952):
„Tuwim w liście do <kochanego towarzysza prezydenta Bieruta>obiecuje mu
na jego 60-lecie oddać do druku maszynopis przekładu Niekrasowa. Trudno o
bardziej skandaliczny i demoniczny dowód rosyjskiej niewoli”.
Naczelnemu zbrodniarzowi komunistycznemu pułkownikowi
Różańskiemu poeta Julian Tuwim zameldował co następuje:
„Szanowny i drogi panie Pułkowniku, żeby ten list napisać
oderwałem się od pewnej pracy, która mnie od paru tygodni pochłania i jeszcze
parę tygodni potrwa. Jest to przekład poematu o Dzierżyńskim. Zacząłem
tłumaczyć w roku 1938, jak Panu dobrze wiadomo, w owym czasie w sfaszyzowanej
na hitlerowskim pasku trzymanej sanacyjnej Polsce było rzeczą wykluczoną, aby
płomienny pean sowieckiego poety na cześć wielkiego rewolucjonisty mógł być po
polsku opublikowany”.
Czytając te pokorne wyznania chciałoby się zawołać: Panie
Julianie! Milcz Pan! Wstydu oszczędź! Ale Tuwim niezwykłym polskim poetą i tak pozostał. I
pozostanie. Mimo, że ta wielkość poetycka tak daleko stoi od lizusostwa poety.
Po śmierci Stalina łkał: „Długie są dzieje nasze - dzieje
rodu człowieczego na ziemi – a nie było jeszcze żałoby tak powszechnej, tak
boleśnie w zbiorowym sercu ludzkości wezbranej, jak po Nim - pierwszym tej
ludzkości obywatelu”.
Maria Dąbrowska, choć wcześniej nie szczędziła gorzkich
słów pod adresem poety, po śmierci Stalina napisała tekst tak podły, że spotkał ją powszechny
bojkot .
Do historii przeszła jako autorka „Nocy i dni” – tej bogatej, wspaniałej sagi rodzinnej, która świeci blaskiem w polskiej literaturze. I niech tak
pozostanie.
Do innych sprzeniewierzeń i dramatów – wrócę.