TRZECH PRZYJACIÓŁ

niedziela, czerwca 07, 2015


  

„Uwielbiam Pana. Każdy wiersz Pana jest dla mnie objawieniem” – pisał w 1930 r. student pierwszego roku Uniwersytetu Wileńskiego im. Stefana Batorego do znanego już wówczas poety Jarosława Iwaszkiewicza. Kilka tygodni później student Czesław  Miłosz siedział przy stole jadalnym w „królestwie” poety, Stawisku pod Warszawą.

Konflikt między Iwaszkiewiczem a Miłoszem wybuchł, gdy późniejszy Noblista w 1951 r., jako dyplomata PRL, ”wybrał wolność” czyli  pozostał na Zachodzie.  Iwaszkiewicz potępił decyzję przyjaciela, aczkolwiek nie tak gwałtownie i dynamicznie jak uczynił to Antoni Słonimski, w artykule „Odprawa kanaliom z emigracji” czy Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu „Do N.N.”.

Iwaszkiewicz w liście do żony Anny: „ Uważam to za najwyższe świństwo… wymigać się od tego, co winno być nas wszystkich udziałem, w sposób tchórzliwy i małoduszny”.  Z czas jakiś Iwaszkiewicz  próbował przełamać barierę wzajemnej wrogości.

Na temat flirtu Iwaszkiewicza z władzą PRL napisano u nas bardzo wiele. Po 1989 r., na pewien czas, pośmiertnie karano go w ten sposób, że przemilczano jego literacki dorobek. Wybitny tłumacz literatury i poezji francuskiej, bliski współpracownik  Iwaszkiewicza Jerzy Lisowski, z którym nie raz przy czerwonym winie toczyłem przyjacielskie boje, próbował ratować honor pisarza przed sądem „sprawiedliwych”. Z marnym skutkiem.  

Zaś Miłosz  – w latach , gdy przyjaciele byli skłóceni –  zdobył się na taką ocenę autora „Brzeziny”: „Literatura opiera się na hierarchii i miejsce Iwaszkiewicza poety jest w niej wysokie. Być może okaże się kiedyś, że pomógł większej ilości ludzi i uratował więcej spraw niż niejeden niezłomny”.

Jak wiadomo Iwaszkiewicz zapisał swój życiorys pomocą dla Żydów podczas okupacji hitlerowskiej. Znajdowali schronienie  w posiadłości Iwaszkiewiczów. Natomiast w czasach PRL, wykorzystując swoją proreżimową pozycję, wspierał nie jednego pisarza, poetę, załatwiał  im stypendia, wyjazdy zagraniczne, przydziały na mieszkania.

Czesław Miłosz w liście ( z września 1971 r.) do Konstantego Aleksandra Jeleńskiego (przydomek „Kot” – polski intelektualista, eseista, krytyk i publicysta związany z paryską "Kulturą", żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, po wojnie nie chciał wracać do komunistycznej Polski i rozpoczął życie emigracyjne, mieszkając w wielu miastach Europy): „Doszły do mnie słuchy, w Warszawie ostatnia moda to nie zostawiać na nim (Iwaszkiewiczu –JK)  suchej nitki i to dopadło go równocześnie ze starością… my raczej  powinniśmy być wielkoduszni i nie przyłączać się teraz do ataków. A nawet, gdybyś mógł, warto byłoby puścić gdzieś coś pochlebnego o jakimś aspekcie twórczości starego człowieka”.

„Zeszyty Literackie” nie tak dawno wydały  dwa tomy: pierwszy z nich to korespondencja między Miłoszem a Jeleńskim, drugi to portrety Iwaszkiewicza i Miłosza przedstawione na podstawie listów między nimi, wierszy, intymnych zapisków, wywiadów i publikacji. 

Te dwa tomy są z sobą niejako zrośnięte. Tak jak  zrośnięci byli z sobą Miłosz-Iwaszkiewicz-Jeleński , trzej pisarze, poeci, eseiści, którzy są niejako symbolem naszych polskich waśni i przyjaźni, tolerancji i wrogości, wierności przekonaniom albo szukania kompromisów, nierzadko za cenę własnej godności.

Trzy portrety, trzej wielcy. Bez nich o ileż kultura polska i europejska byłaby uboższa. Byli przyjaciółmi. Różne są przyjaźnie. Ta między nimi była bliska i szorstka zarazem. 

Poza talentem posiadali doskonałe wykształcenie, władali kilkoma językami obcymi na poziomie uniwersyteckim, tłumaczyli na polski i z polskiego, z greki i łaciny, swobodnie poruszali się na literackich i politycznych salonach Europy. Byli elitą przedwojennej inteligencji, intelektualistami i twórcami wysokich lotów.

Nie brak takich postaci i współcześnie. Jeśli jednak są, to pochowali się gdzieś w domowym zaciszu lub w ścisłym gronie przyjaciół.  Wszak dziś górę bierze szum, hałas, wrzask celebrytów, pozujących artystów. Za pisarzy chcą uchodzić autorzy paszkwili i taniej sensacji, gotowi sprzedać się za każdą cenę i na różny sposób. Towarzyszy temu medialny  bełkot.

Jaką rolę w gronie wielkiej trójki przyjaciół spełniał Konstanty A. Jeleński?  Rolę rozjemcy. Swary środowiskowe, polityczne podziały to były dla niego  sprawy ulotne. Był ponad tym. To jedna z najciekawszych i tajemniczych postaci w panteonie polskich intelektualistów i twórców, niewystarczająco znana. Wydane w 2007 r. jego szkice i eseje ukazują postać – jak pisał o nim Witold Gombrowicz –  nowoczesnego, suwerennego Polaka i Europejczyka.

Jeleński żył w dalekim emigracyjnym cieniu, z kraju wyjechał z matką jako siedemnastolatek w 1939 r., aby nigdy do niego wrócić, był tłumaczem w polowej kwaterze premiera i wodza naczelnego gen. Władysława Sikorskiego, potem służył  u  gen. Władysława Andersa.

Jeleński choć młodszy od Miłosza jedenaście lat był dla niego autorytetem. Poeta nazywał go czytelnikiem numer jeden, pokazywał mu  wiersze przed wydrukowaniem, czekał na jego opinię. Jeleński wiele uczynił dla spopularyzowania  poezji Miłosza na Zachodzie. Napisał dziesiątki szkiców i recenzji, głównie w prasie francuskiej (wówczas Paryż jeszcze nie stracił  berła kulturalnej stolicy świata), w prasie światowej, w paryskiej „Kulturze”. Został jednym z ojców chrzestnym literackiego sukcesu Czesława Miłosza.

Czytając listy Jeleńskiego do Miłosza poznajemy wiele dotąd mniej znanych faktów i wydarzeń z najgorętszego, najaktywniejszego okresu paryskiej emigracji z kręgu „Kultury” i Éditions de Dialogue, przypadającego na lata 1960-1980. Z udziałem Jerzego Giedroycia, księdza Józefa Sadzika, Zygmunta i Zofii Hertzów,  Danuty Szumskiej rodziło się i  powstało intelektualne zaplecze późniejszego ruchu niepodległościowego „Solidarności”.
 
W tym wrzącym tyglu umysłów dzięki  Giedroyciowi i Jeleńskiemu swoje miejsce znalazł Miłosz. Potem doszli inni. Dyskutowano o czymś nierealnym. Dla niewierzących w pokonanie moskiewskiego dyktatu było to budowanie zamków  na lodzie. Jak potoczą się losy kraju? Co stanie się z Europą drugiej połowy XX w.?

Teraz, dziś już o wszystkim wiemy. Ci, którzy stawiali takie pytania wówczas i robili co w ich mocy, aby zmienić stan rzeczy,  ciągle zasługują na  podziw, szacunek i laury. Nawet spory między nimi były budujące, ożywiały życie kulturalne.

Jarosław Iwaszkiewicz umarł w 1980 r., Konstanty Jeleński w 1987 r., Czesław Miłosz w 2004 r. (Nobla otrzymał 7 miesięcy po śmierci przyjaciela Jarosława).





Może Ci się Spodobać

0 komentarze