UMIERANIE EUROPY

wtorek, maja 05, 2015


Czym jest nasze życie? Nawijaniem na kawałki tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad babki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl?
Czy wystarczą  opowiadania o starym kraju? Czy wystarczą, czy dadzą siłę do życia legendy rodzinnego kraju?

Kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem ładu, z osobnym wejściem, wyczerpując całą swoją energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. To jest Polska właśnie !

Tak mniej więcej pisał wielki polski emigrant Andrzej Bobkowski, który kilka miesięcy przed  wybuchem II wojny światowej przyjechał z żoną do Paryża. Byli młodzi, po studiach, pełni radości życia. Wojna i potem zajęcie Polski przez Sowietów zatrzymały ich we Francji, lecz i w niej nie potrafili znaleźć dla siebie miejsca, dusili się Europą. Bobkowski doszedł do wniosku, że kontynent, cywilizacja europejska obumiera.

Nie dostrzegał w niej nic dobrego, ani korzystnego, co byłoby warte tego , żeby się z nią związać na stałe i w niej pozostać.  Więc postanowił ją porzucić. Przyjaciele zatrzymywali go w Paryżu, oferowano mu pracę w Radiu „Wolna Europa”, szef paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroyć proponował mu stanowisko korespondenta w Berlinie zachodnim. Bobkowski wybrał odległą, nieznaną Gwatemalę.  Przyszłość Europy już wtedy widział w czarnych kolorach. Polski komunistycznego nienawidził. Wybrał coś nieznanego, ozdrowieńczego.

Sięgam do tej postaci, gdyż jego poglądy– jak dziś widzimy -  były prorocze.  Nie fantazjował, gdy twierdził, że  Europa  chyli się ku upadkowi. Stary Kontynent  przypomina dziś starożytny Rzym, w okresie jego schyłku. Rzymianie wówczas jedli, pili, korzystali z życia ile się tylko dało, inni zaś czekali na odpowiednią chwilę do ataku. Hordy germańskich barbarzyńców zmiotły Rzym. Król okazał się nagi. Cywilizacja starożytnego Rzymu rozsypała się jak domek z kart.

Europa drugiej dekady XXI wieku na zewnątrz świeci bogactwem. Bankowcy rosną w siłę. Ich klienci bankrutują. Szefowie korporacji czas spędzają  na  wyspach, które zamienili w raj na ziemi, z wyłącznym dostępem dla siebie. Lud pracuje na nich. Od czasu do czasu się buntuje. System jednak jest silniejszy. Zniszczy każdego, kto nie akceptuje współczesnego niewolnictwa.

Gwoździem do trumny Europy pierwszej połowy XXI wieku będzie utarta tożsamości. Co ją wyznacza? Wyznacza ją to wszystko, co stanowili o sile i trwałości każdego społeczeństwa, pod każdą  szerokością geograficzną. Tożsamość każdego narodu  osadzona jest w rodzimej kulturze. Europejska tożsamość wyrosła z chrześcijaństwa. Dziś filar ten zaczyna się chwiać. Jest tego kilka powodów. Do znaczących należy ekspansja islamu. Już dziś opanował sporą część Europy zachodniej. Sięga po Skandynawię. Prędzej czy później starzy Europejczycy zostaną niewolnikami państwa islamskiego (co nie daj Boże!).

Unijne przepisy otwierają drogę dla wszystkich religii. Jest to zjawisko humanitarne. Ale jednocześnie mamy do czynienia z nasilającym się antychrześcijaństwem, któremu towarzyszy słabość Kościoła instytucjonalnego; na skutek własnych grzechów traci to, co zbudował.  Nawet w Polsce, która wydała papieża pustoszeją świątynie. Odwracają się od Kościoła katolickiego, gdyż  za dużo w nim ciemnych kart. Widzi to papież Franciszek – samotny biały żagiel.

Europejskość Europy wyprzedawana jest na własne życzenie. Europa tylko z pozoru jest silna. Wskaźniki ekonomiczne nie mówią całej prawdy. Zresztą przy powszechnym globalizmie i korporacyjności , nie ma większego znaczenia czy korporacja, przedsiębiorstwo, bank itp. są umiejscowione w Europie czy w Kanadzie lub Australii. Ważny jest właściciel. Nawet najlepsze angielskie czy francuskie drużyny piłkarskie znajdują się rękach szejków arabskich.

Nie mam nic przeciwko „innym”. Mam wiele przeciwko „nam samym”.  Polska nie znajduje się w jakiejś uprzywilejowanej sytuacji. Proces wynaradawiania, od - europeizowania  nie zaczął się wczoraj. Wystarczyło kilkanaście lat, aby młodych Polaków nawet narodowy hymn obchodził tyle, co zeszłoroczna zima (co najwyżej wykrzykują go na pierwszym lepszym meczu piłki kopanej).

Kiedyś ambicją polskiego inteligenta było zostać Europejczykiem. Ale nie chodziło o miejsce zamieszkanie. Za pojęciem europejskości stał intelekt i moralna postawa. Oczytanie i wiedza na temat tajemnic i złożoności świata. Dziś ta „ stara” europejskość wymiera, nawet chyba  już wymarła. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Zachłanni na „kasę” i bezwzględni wobec innych. Jak żyć? Mieć czy być. Dziś liczy się wyłącznie „mieć”. Jakieś tam „być” – trąci myszką.

Naród polski maleje liczebnie i jakościowo. Liczebnie, gdyż mamy ujemny przyrost naturalny. Jakościowo, gdyż poziom życia kulturalnego jest coraz niższy. Po epoce pogaństwa i  epoce chrześcijaństwa  - triumfuje epoka chamstwa. I niczego tu nie zmienia obecność w naszym życiu Internetu i wielu innych –tak niezbędnych, wspaniałych  - osiągnięć technologicznych. Co to bowiem za życie, gdy przestała się liczyć „dusza”!

Pozostała tylko nadzieja. Zacząłem od odwołania się do wielkiego emigranta Andrzeja Bobkowskiego,  teraz  wracam do niego. U schyłku swojego, zresztą krótkiego życia, tak pisał: nie wykluczam, że mogę w najbliższej przyszłości odejść z tego świata. Wszystko to już  przedyskutowałem z sobą i z Bogiem – jego wola… ale należy do ostatka „trzymać fason” i  nie poddawać się do ostatniego naboju! 
To jedyna jaśniejsza myśl w tym tekście.






Może Ci się Spodobać

0 komentarze