– Panie
szanowny! Kup pan te cegłę! Odpalasz pan stówkę – ocalasz pan główkę! Cegła
tańsza od kapoty, kup pan cegłę od sieroty! No co jest, jak pragnę zakwitnąć?!
Dawaj pan stówę i spływaj w podskokach! Bo tak ryło przenicuje, że będziesz
nosem gwizdał!
Za wczesnej
komuny „sprzedawano” cegłę. Ale o wiele ciekawiej i to zresztą pod każdym wzlędem było w czasach II
Rzeczpospolitej.
Największym
cwaniakiem warszawskim był w tamtych latach pomysłodawca
sprzedaży kolumny Zygmunta. Poza dość częstym „sprzedawaniem” kolumny króla Zygmunta lub wagonów
tramwajowych - pisał o warszawskim oszuście Adolfie Cynjanie, w listopadzie 1930 r. "Goniec Polski” –
miał na sumieniu liczne pomysły, co prawdę trochę w więzieniu posiedział, lecz
finansowych korzyści nie odniósł.
W przedwojennej
Polsce na pomysłowych przestępców można było natknąć się niemal w każdej
branży. W Łodzi 400 żądnych sławy adeptów aktorstwa wpłaciło w sumie 100 tys.
zł oszustom, podającym się za producentów filmowych.
Jednak przed
wojną taki łódzki złodziej czy cwaniak
warszawski miał jakiś kodeks. Gdy ukradł portfel, to wrzucał do skrzynki
pocztowej dokumenty. Obowiązywał kodeks. To był fach, to była sztuka, umiejętność.
Mieli swoją dintojrę, to znaczy sąd złodziejski.
W III RP narodziła się całkiem nowa moda. Podobna do
sprzedawców kolumny króla Zygmunta, ale z istotnymi poprawkami. Jest nią obiecywanie gruszek na wierzbie.
Proceder ten uprawiają
przede wszystkim politycy, czego
jesteśmy w bieżącym, wyborczym roku świadkami każdego dnia. Także sprzedają to,
co nie ich. Handlują tym, co nasze.
Powiadają: „głosuj na mnie a dostaniesz to i to”. „Głosuj
na mnie a będzie ci się żyło długo i szczęśliwie”. „Nie będziesz płacił
podatków”. „Dostaniesz poza pensją to i owo”. „Na emeryturę pójdziesz zaraz po
urodzeniu”.
Osobiście wolę
cwaniaka – warszawiaka, który chciałby mi wcisnąć swój „kit” czyli kolumnę
Zygmunta. To był styl, sztuka. A dziś co mamy?
0 komentarze