POLSKIE PIEKIEŁKO

środa, lipca 01, 2015



Śmierć ostatniego ułana Rzeczpospolitej czyli polskie piekiełko. 

Tym ułanem był przedwojenny hulaka co się zowie, słynny gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, najwierniejszy żołnierz marszałka Józefa Piłsudskiego.

Plotki dotykały go przez całe życie, z upodobaniem powtarzano je po jego śmierci. Antoni Słonimski tak opisuje plotkarską Warszawę: „Warto by odełgać legendę o Wieniawie – bawidamku i fanfaronie w stylu gaskońskim, legendę, która utrwaliła się, fałszywie przekazując nam tę malowniczą i tragiczną postać dwudziestolecia międzywojennego. To, że wypić lubił, nie czyniło go pijakiem. Warto przypomnieć, że nieprawdą jest, jakoby Wieniawa po pijanemu konno wjechał na parkiety „Adrii”, natomiast prawdą jest, że był tłumaczem Baudelaire’a, lekarzem z wykształcenia, dzielnym żołnierzem i szlachetnym człowiekiem”.

Walczył u boku Józefa Piłsudskiego z Rosjanami, najpierw carskimi potem bolszewickimi. Wstąpienie Wieniawy do Legionów Piłsudskiego poprzedziły lata studiów, ukończył z wyróżnieniem  medycynę we Lwowie, w Paryżu studiował malarstwo, obracał się w kołach artystycznych Lwowa, Krakowa, Warszawy, znał (z większością był za pan brat) Jana Kasprowicza, Leopolda Staffa, Stanisława Przybyszewskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Jana Lechonia, Juliana Tuwima, Mariana Hemara. Kornel Makuszyński zachęcił go do pisania wierszyków satyrycznych.

Najchętniej kpił z tych, którzy kładli kłody pod nogi Marszałkowi Piłsudskiemu. Wśród nich znalazł się późniejszy premier rządu londyńskiego i wódz naczelny gen. Władysław Sikorski. Polskie piekiełko to nie wymysł naszych czasów. Premier – generał, odpłaci generałowi – „hulace”, pięknym za nadobne i to boleśnie.

Wieniawa płynnie mówił w kilku językach, najsłabiej po rosyjsku, choć właśnie rosyjska „przygoda” godna jest odnotowania. 

W walkach (1914-1915) Wieniawa zapisał się  brawurą, za co otrzymał awans na porucznika i wkrótce Krzyż Virtuti Militari kl. V. W walce z bolszewikami brał udział w kampanii kijowskiej i bitwie warszawskiej, zwanej „cudem nad Wisłą”.
Wcześniej natomiast znalazł się jako więzień na Łubiance!  Wiosna 1918!  

W Rosji było już po rewolucji bolszewickiej, Włodzimierz Ilicz Lenin wprowadzał w życie swoje rządy, ciągle jednak toczono walki, spotkać można było zarówno rozbitków z oddziałów carskich, jak i wojska austriackie i niemieckie. Panował chaos i bałagan. Piłsudski wysłał więc Wieniawę do Rosji trochę na przeszpiegi, głównie po to, aby wsparł gen. Hallera. Plan ten przekreśliła  klęska Hallera pod Kaniowem, Wieniawa  zaś znalazł się w Moskwie.

To jest interesujący epizod: Wieniawa po przyjeździe  do Moskwy znalazł schronienie u Borysa Sawinkowa – poety, organizatora zamachów (jeden z nich zakończył się śmiercią szefa carskiej policji), słowem brat – łata, druh naszego ułana. Dzięki niemu Wieniawa mógł nawiązać kontakty z zachodnimi  misjami wojskowymi, pożyteczna okazała się znajomość z szefem Francuskiej Misji Wojskowej w Rosji gen. Lavergenem.

Zaofiarował Wieniawie pomoc w wyjeździe z Moskwy, w gronie  członków misji francuskiej. Nadzwyczajna Komisja ds. Walk z Kontrrewolucją i Sabotażem (słynna Czeka, Czerezwyczajka) założona i kierowana przez polskiego szlachcica (herbu Sulima), Feliksa Dzierżyńskiego  polowała na "białych". Białych czyli wszystkich poza czerwonymi, w tym rzecz jasna Polaków.
Wieniawa zaopatrzony w dokumenty na nazwisko Mianowski, wsiadł do pociągu w międzynarodowym wagonie jako żołnierz armii francuskiej. Mimo „dobrych” papierów  został z pociągu wyciągnięty. Nie była to przypadkowa wpadka, wcześniej wiedziano kim jest i w jakim celu znalazł się w Moskwie. Natychmiast osadzono go na Łubiance. Czekiści  przekazali Wieniawę w ręce polskich komunistów.

Jego losem zainteresował się znany adwokat Leon Berenson. Wieniawę odwiedzała również jego żona Bronisława. Pewnego dnia odwiedził go w celi sam Dzierżyński. Przyszedł zaintrygowany nazwiskiem więźnia. Najgłośniejszy obok Stalina kat, był za czasów carskich osadzony w X Pawilonie Cytadeli w Warszawie ( w latach1913-1914) . Celę numer 12 dzielił z członkiem PPS Tadeuszem Wieniawą – Długoszowskim. Współwięzień okazał mu pomoc. Teraz Feliks Dzierżyński chciał się zrewanżował więźniowi o tym samym nazwisku. 

Kat rozkazał wypuścić z Łubianki rodaka. Wieniawa był chory. Zaopiekowała się nim i leczyła go Bronisława Berenson. Wkrótce wyjechała z mężem do Paryża. Ale miłość do przystojnego adiutanta okazała się silniejsza. Po rozstaniu z mężem została żoną Wieniawy.

Adiutant Piłsudskiego był jedynym Polakiem i najpewniej w ogóle jedynym więźniem w mrocznych dziejach Łubianki, który pobyt w bolszewickiej kaźni i przede wszystkim jego następstwa mógł  wspominać dość przyjemnie. Pani Bronisława uchodziła za paryską piękność.

Nie miejsce, aby szczegółowo opisywać bogaty życiorys gen. Wieniawy. Napomnijmy, że dwudziestolecie międzywojenne wypełniła długa lista jego sukcesów. Gdy Piłsudski przed przewrotem majowym 1926 usunął się do Sulejówka, Wieniawa podjął studia w Wyższej Szkole Wojennej. Dzięki temu i własnych zdolności był najlepiej wykształconym, pod względem wojskowym generałem II Rzeczpospolitej. Został dowódcą I Brygady, następnie II Brygady Kawalerii. Awansował na generała brygady, już po śmierci Marszałka został generałem dywizji.
 
Piłsudski widział w nim jednak przede wszystkim dyplomatę, tę służbę Wieniawa co prawda traktował  niechętnie, ale celująco, więc jako służbista służył jak należy. Po wybuchu wojny, jako ambasador w Rzymie (był nim do 13 czerwca 1940 r.), wykorzystując swoje koneksje zajmował się przerzutem oficerów i żołnierzy polskiej armii na Zachód.

Zbliżamy się do dramatycznego finału. Dla gen. Wieniawy –  żołnierza krwi i kości – wrzesień 1939 był dramatem. Jako ambasador w Rzymie czekał na rozkazy, pragnął jednego: powrotu do wojska. Nadeszła jednak decyzja najmniej oczekiwania.

Prezydent Ignacy Mościcki zdecydował się na złożenie najwyższego urzędu w państwie. Swoim następcą mianował Wieniawę! W nocy z 20 na 21 września 1939 r. wysłał pocztą dyplomatyczną dekret nominacyjny. W ten oto sposób
gen. Wieniawa – Długoszowski został czwartym prezydentem II RP ( o czym dziś mało już kto pamięta).

Wieniawa reprezentował obóz legionowy i sanacyjny – i ten fakt  usprawiedliwia dezaprobatę dla kandydatury Wieniawy. Z tego, że obóz ten przegrał we wrześniu 1939 r,. zdawał sobie również sprawę Wieniawa. 

Dobiła go wiadomość o ucieczce Marszałka Edwarda Rydza – Śmigłego. Nie mógł pojąć, że jeden z najbliższych żołnierzy Komendanta, zamiast bronić honoru Polski, zostawił armię podkomendnych bez głównodowodzącego.

Przeciwko nominacji gen Wieniawy wystąpił zdecydowanie gen. Władysław Sikorski. Tak zdecydowanie, że do protestu przyłączyły się rządy francuski i angielski. Rodacy ( nie po raz pierwszy  i nie ostatni) opowiedzieli się przeciwko rodakom ( podpierając się obcymi). 

Gen. Wieniawa zareagował bez chwili wahania. Do Ignacego Mościckiego wysłał telegram następujacej treści:" Najdostojnieszy Panie Prezydencie. Dziekując Panu Prezydentowi za okazane mi zaufanie i wiarę w to, że w każdym przypadku postąpię, mając na widoku jedyie tylko dobro Rzeczpospolitej - składam na ręce Pana Prezydenta zrzeczenie sie godności następcy Prezydenta Rzeczpospolitej z dnia 17 wrześnie 1939 roku. Mam zaszczyt prosić Pana Prezydenta o przyjęcie mojej rezygnacji". 

Formalnie gen. Wieniawa jako następca prezydenta II RP urzędował w dniach od 25 do 29 września 1939 r.

Jednocześnie skierował prośbę do premiera Sikorskiego, aby pozwolił mu walczyć. Po klęsce Francji w 1940 r, udał się do Portugalii i stamtąd do Stanów Zjednoczonych. Tam właśnie otrzymał hiobową nominację: ma objąć ambasadę na Kubie.

Rozkaz jest rozkazem. Wieniawa wykupił bilety do Hawany z datą 1942 r. Jego córka wspomina, że rankiem 1 lipca zaopatrzył się w letnie garnitury na karaibską pogodę. Tego samego dnia wyszedł na górny taras pięciopiętrowego domu przy ulicy Riverside Drive 3.

Znaleziono go na ulicy martwego. 

Samobójstwa nie popełnia się z poczucia krzywdy, braku awansu itp. Gdy jednak rycerzowi odbiera się szablę i zbroję, tym samym wykonuje sie na nim najcięższy wyrok.

Gen. Sikorski w dalszym ciągu eliminował piłsudczyków. 1700 oficerów zesłanych zostało na wyspę Butę w Szkocji. Zamiast walczyć z Niemcami popełniali samobójstwa, głodowali, uwodzili Szkotki. Nie można odmówić gen. Władysławowi Sikorskiemu zasług w czasie II wojny światowej. Ale małostkowy był. 

Polskie piekło wzięło górę. 

Wiele się pod tym względem nie zmnieniło. Po dzień dzisiejszy.





Może Ci się Spodobać

0 komentarze